Dzisiejszy post będzie z serii tych "innych" na moim blogu.
Miałam pisać o czymś z dziedziny fryzjerstwa (jak zwykle zresztą ;P), ale gdy wczoraj, po dniu pełnym poświęcenia, trudu i wyrzeczeń z mojej strony, usiadłam wieczorem w kapciach i przy pierwszej tego dnia czarnej kawie i zagłębiłam się w lekturę nowego numeru rossmannowskiego Skarbu 09/2012, mój świat kolejny raz rozsypał się na kawałeczki...
I choć całość gazety wydała mi się nudna, właściwa gazecie promującej drogerię, przeleciałam właściwie wzrokiem artykuły, to gdy dotarłam na ostatnie strony, na artykuł Pani Doroty Sumińskiej, zaczęłam pochłaniać tekst wzrokiem, a po kilku linijkach, ledwo widziałam owy tekst przez łzy w oczach....i te płynące po policzkach.
Nie wiem na ile taką reakcję wywołał ciężki dla mnie dzień, na ile moja wrodzona wrażliwość, na ile sam tekst... W każdym razie czułam, że pisze to pokrewna mi dusza, bo ja czuję od dawna zupełnie to samo i tak samo bym podobny artykuł napisała...
Nie chcę zostać posądzona o plagiaty czy kradzież tekstu itp. dlatego podaje pełne źródło i załączam dla Was, kochani czytelnicy mojego bloga, skany z gazety.
Ważnym dla mnie jest, by jak najwięcej osób ten prawdziwy tekst przeczytało.
Mam nadzieję, że nie zostanie mi to uznane za złe.
Ponieważ we mnie Pani Dorota poruszyła tak głębokie uczucia, bardzo chciałabym usłyszeć również Waszą opinię i zapraszam serdecznie do dyskusji w komentarzach. Będzie mi miło jeśli licznie sie ustosunkujecie.
Całuję i proszę, byśmy sprawili by świat bezdomnych zwierzaków stał się lepszy!
A kto jeszcze z Was nie oglądał, a ma dekoder i odbiera już telewizję cyfrową zachęcam to oglądania na TTV programu "Psie adopcje i nie tylko" prowadzonego przez Panią Kasię Pisarską, to wyjątkowy program i mogłabym go oglądać non-stop.
A teraz artykuł:
Ps. Starałam się by skany były jak najbardziej czytelne dlatego pocięłam tekst na tyle kawałków, za co przepraszam ;)
Uwielbiam Panią Sumińską i jej artykuły! Ten akurat w takim smutnym i refleksyjnym tonie.
OdpowiedzUsuńTak... refleksja nad 'naszym' podejściem do braci mniejszych jest bardzo gorzka niestety...
Ludzie są okrutni dla zwierząt ale ja głęboko wierzę że kiedyś to zło wyrządzone zwierzaczkowi powróci do nich ze zdwojoną siłą w najmniej spodziewanym momencie-ale oni są tak zadufani w sobie że nawet nie powiążą tych faktów-no cóż,nie mają szans na spotkanie na Tęczowym Moście-bo tam nikt na nich nie czeka...ja bym nie chciała żyć z taką myślą...Jedno szczęście że są ludzie równoważący zło które wyrządzają inni:-)-pozdrawiam serdecznie wszystkich kochających naszych braci mniejszych prawdziwą miłością :-)-Joanna.
OdpowiedzUsuńBardzo mocny i poruszający artykuł. Szkoda, że ci, którzy akurat powinni - ludzie bezduszni, cyniczni, pozbawieni empatii, traktujący zwierzęta przedmiotowo - zapewne go nie przeczytają. A jeśli przeczytają, pomyślą "mnie to nie dotyczy, przecież kupuję mojemu superrasowemu persowi markową karmę z grillowanym łososiem" i spokojnie odłożą gazetę. A potem doradzą przyjacielowi, wybierającemu się na wczasy do Tunezji, żeby psa zostawił w lesie, skoro nie ma co z nim zrobić; albo zamkną okienko w piwnicy, odcinając drogę oszalałej z rozpaczy kotce do młodych, zostawionych w środku.
OdpowiedzUsuńCo można zrobić, jeśli wyczerpaliśmy już możliwości pomocy największego kalibru, czyli adopcji? W końcu mimo najszczerszych chęci nie mamy nieograniczonej przestrzeni w mieszkaniu ani niewyczerpanego budżetu. Ewentualnie rodzina nie jest w stanie zaakceptować kolejnego futrzastego członka rodziny (mój mąż za nic w świecie nie chce słyszeć o trzecim kocie...). Sterylizujmy swoich pupili, zwłaszcza, jeśli mają możliwość wychodzenia na dwór i kontaktowania się z przedstawicielami swojego gatunku. 80% kotów w schroniskach to kocięta z rozmnożenia domowej kotki. Tylko 2 na 10 urodziły się jako bezdomne. Wspaniale byłoby, gdyby wyłapywać wolnożyjące koty i przekazywać schronisku do sterylizacji (po wygojeniu cięcia są wypuszczane w miejsce, w którym żyły), ale to już zaangażowanie, na które niewielu stać. Można wspierać za to fundacje, które zajmą się tym za nas.
Miarą człowieczeństwa jest nasz stosunek do zwierząt.
Artykuł sam w sobie smutny nie jest. Jest po prostu prawdziwy i to jest w nim najgorsze, że to nie żaden wymysł, a życie, że takie porzucenia zwierzaczków dzieją się codziennie i to tuż obok :(
OdpowiedzUsuńChociaż chciałabym przygarnąć pieska to nie mogę, ale jeżdżę do schroniska i pomagam jak mogę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper! Więcej takich wpisów! :) Podpisuję się rękami i nogami pod tym, co napisałaś. :) Program "Psie adopcje" jest świetny, ale wkradł się drobny błąd w nazwisku prowadzącej - p. Kasi Pisarskiej. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że takie wpisy powinny się pojawiać, trzeba mówić głośno o pewnych sprawach, choć są trudne, smutne i nieprzyjemne. :) Zachęcam do akcji karmienia psiaków - www.karmimypsiaki.pl.
Buziaki dla Ciebie i innych wrażliwych dusz, oby było nas jak najwięcej.
Kamila
dziękuję za czujność juz poprawiam błąd w nazwisku prowadzącej ;*
UsuńA ja przyznam szczerze, że nie jestem w stanie tego artykułu przeczytać. Spotykam te smutne historie na każdym kroku mojego życia i zawsze bolą od nowa, wciąż tak samo mocno. Jeżeli ma ktoś czas i siłę, to polecam stowarzyszenia pro zwierzęce, które walczą o każde Istnienie. To, z jaką znieczulicą ludzi miałam nieprzyjemność stykać się przez kilka lat wolontariatu, pozostawię sobie, bo słów brakuje, aby to wszystko opowiedzieć. Przytoczę, dla odmiany, słowa Marka Twaina- iż człowiek jest jedynym zwierzęciem, które się rumieni i jedynym, które ma za co...
OdpowiedzUsuńNiestety Bunny,smutne ale prawdziwe..
OdpowiedzUsuńJAk ostatnio siedziałam z kotami u weta, w poczekalni tylko ja byłam włascicielką kotów tzw.,,nierasowych".Kazda pańcia która wchodziła to albo pers albo inny rodowodowiec.Chyba tylko po to,zeby widziec ten zachwyt w ocZach innych jaką to ma kocią pięknosć.No i dla snobizmu, kiedy to lekką rączką idzie zapłacic 4 stówy za usuwanie kici kamienia nazębnego...:)
Dzięki Ci Bunny za ten tekst.Oby wiecej takich osób, oby sprawe nagłasniac jeszcze bardziej.Ludzie są okrutni ze az nie do pomyslenia.
I popieram branie ze schronisk.Od 3 msc jestem szczesliwą posiadaczką 2 koteczek -Lolki i Bonkersa, które własnie dzięki Ekostraży unikneły zagłodzenia a które własnie teraz u mnie swawolnie ganiają po ogrodzie;))
Pozdrowionka
Ja jestem wolontariuszką w przytulisku dla psów, po kilku latach już chyba nic nie może mnie zdziwić.... Co mnie zawsze pozytywnie nastawia, to fakt, że oprócz kanalii (bo ludźmi nazwać ich nie można) porzucających, znęcających się nad zwierzętami, są też ludzie. 9.09 zrobiłyśmy Dzień Otwarty w przytulisku, taki, żeby ludzie mogli się z psiakami zapoznać, adoptować, ale też przynieść karmę (psiaki dostają taką najgorszą, z Tesco, gmina skąpi :/), zebrałyśmy..... 260kg! A wczoraj na FB na profilu przytuliska zapytałam czy ktoś mógłby naszym psom zasponsorować tabletki na odrobaczenie (gmina odrobacza, ale takimi za 2zł, na 50% psów działają, na drugie nie) i też odzew- kilka osób poprosiło a adres do wysyłki, dwie o numer konta i już mamy 350zł!
OdpowiedzUsuńAniaAga
Ech. Piękny artykuł, szkoda, że i tak do niewielu osób trafi.
OdpowiedzUsuńSama mam cały łańcuch pokarmowy w domu - od rybek, przez żaby, szczury, kota aż po psy. Suczka ze schroniska, z urwanym ogonem. Piesek z ulicy - niemal zagłodzony, radosny bestyjek. Kot z piwnicy, z kocim katarem. Dzieci się nim bawiły, ale nikt nie wpadł na to, żeby zaprowadzić go do lekarza. A ja już go wyleczyliśmy to... potrącił go samochód. I teraz biedak siedzi w klatce od ponad dwóch tygodni, złamana miednica, zwichnięty staw biodrowy. Czeka go operacja. Przez zwykłą ludzką głupotę i złośliwość...
A najgorsze jest to, że w naszym mieście nie ma nawet schroniska. Jest tylko tzw. "azyl". Dwadzieścia klatek metr na metr. W każdej po 2-3 psy. Aż serce pęka.
ale to cudowne ze sa chociaz takie osoby jak ty i pomagaja biedakom ;(
UsuńPropagowanie takich akcji to świetna sprawa - podpisuje się pod tym, czym tylko można :)
OdpowiedzUsuńJednak ma się to nijak do tego, że na swoim blogu w większości przypadków oceniasz i propagujesz kosmetyki TESTOWANE na zwierzętach.
Należy to zrzucić albo na karb niewiedzy (co jest dość dziwne, skoro interesujesz się losem zwierząt)albo hipokryzji - przecież nie okaleczasz zwierząt osobiście, "jedynie" wspierasz zakupami koncerny, które to robią.
Jakby nie było - przykra postawa.
Gabi