niedziela, 21 grudnia 2014

Przerwa

Blog zostaje zawieszony do odwołania.
Proszę nie pisać maili ani komentarzy z prośbą o pomoc w dziedzinach stylizacji paznokci czy fryzjerstwa.
Do pisania dla Was wrócę, gdy poukładam sobie wszystko w życiu.
Wiecie, że ten rok był dla mnie bardzo ciężki, niemniej mam nadzieję, że wszystko jeszcze dobrze się skończy.
Do sklikania!
Oczywiście wciąż możecie korzystać z informacji zawartych na blogu (nie usuwam go).

wtorek, 9 grudnia 2014

2 tygodnie po przeszczepie flory jelitowej

Zasypujecie mnie mailami i smsami ;)
A ja wciąż piszę to samo, końca nie widać ( to bardzo miłe <3), więc napiszę tutaj.
Na pewno przyda się innym po zabiegu jak i przed- jako pomoc w podjęciu decyzji.

Jak się czujesz? Co jesz?
Według zalecenia doktora P.G prowadzę dzienniczek, w którym zapisuję co jadam i jak reaguję.
Jest to niesamowicie pomocne, bo dzięki temu nie popełniam kilka razy tego samego błędu ;P
Najważniejsze co zauważyłam:
~ Dalej staram się być bezglutenowa. Nawet kiedy byłam zdrowa dawniej, źle reagowałam na chleb z pszenicy (zgaga, nadkwaśność), bułki jako tako mi wchodziły ale bez zachwytu. Liczne wycinki z gastro i kolono wykluczyły celiakię, a jednak po pszenicy jest mi źle- wzdęcia (bolesne), bulgotanie w jelitach, zgaga, kwaśność, refluks... Największy problem stanowiły dla mnie bezglutenowe śniadania ( albo ogółem śniadania, bo nigdy ich nie jadałam i nie czułam potrzeby jedzenia przed południem, no ale choroba trochę przewartościowuje w nas pewne sprawy). Zawsze rano towarzyszyły mi mdłości, czasem czułam po-refluksowe pieczenie po nocy i gorzkość w buzi. Jedyne do czego jestem w stanie się zmusić w ciągu 3 godzin od przebudzenia, to ciepła herbata owocowa (bez cukru!) i coś pół-płynnego. Na śniadanie więc jem płatki kukurydziane z jogurtem probiotycznym, rozgotowany kleik ryżowy, jajko na miękko z waflem ryżowym. Do znudzenia coś z tego zestawu.
Jak zgrzeszyłam i w ten weekend w gościach zjadłam 4 herbatniki do herbaty to oczywiscie miałam kilka godzin bolesnych wzdęć z głowy ;/ Pszenicy i żytu mówię NIE.
Dla porównania ciastka owsiane (polecam Sante) nie stanowią żadnego problemu.
Na obiad jadam zupy warzywno-mięsne, makaron bezglutenowy, ziemniaki z mięsem duszonym/pieczonym/gotowanym bez dodatkowego tłuszczu.
~ Staram się być bez-mleczna, właściwie jedyne co próbowałam z dobrym skutkiem na szczęście, to żółty ser (1 plasterek!) i moje jogurty z żywymi kulturami bakterii.
~ Do picia woda przegotowana, herbaty owocowe, wyciśnięty sok z pomarańczy czy mandarynek rozcieńczony o połowę wodą przegotowaną ( skondensowany powoduje ostry ból żołądka-> uwaga na stan zapalny). Żadnych kolorowych napojów gazowanych!
~ Staram się ograniczać chemię w jedzeniu, żadnych gotowych dań, dań z proszku itp.
~ Próby zjedzenia owoców na surowo- np. przetartego na mus jabłka, kończyły się dotąd małą porażką. Następnego dnia w kibelku było nieciekawie, plus bolesne skurcze jelit do południa. Ale gotowane/pieczone jabłko jest ok!
~ Nie przesadzić z błonnikiem. Zjedzenie na obiad kaszy gryczanej i 300g buraczków "zasmażanych" to była masakra dnia następnego ;/
~ W walce z mdłościami i stanem zapalnym żołądka i dwunastnicy pomaga mi siemię lniane ( mielone, zalane wrzątkiem), jednak nie pite na czczo,bo...http://emoty.blox.pl/resource/bag.gif
~ Ograniczam cukry proste, staram się jak mogę...bo zauważyłam, że nasilają wzdęcia, powodują bulgotanie i przelewanie w brzuchu. I karmią złe bakterie.
~ Migdały na zgagę i mdłości. Nie wiem czemu to działa ale działa, zjem z 5 sztuk i żołądek się uspokaja. Dalej nie biorę IPP, jak już mam masakrę to wezmę 1 tabl. Rennie.
~ Staram się jeść 3-4x dziennie. Małymi porcjami. Udaje mi się utrzymać wagę 48-49kg.
~ Pilnuję diety lekkostrawnej.
~ Zero kawy, używek i innych niezdrowych rzeczy ;) Wierzę, że na to przyjdzie jeszcze czas.
~ Nie mam już tachykardii, ciśnienie lepsze bo 120/80 lub 130/90, a praca serca zwolniła ze 120 na ok. 70-80 w spoczynku ;)

Teraz to, co chyba najbardziej interesujące c diffowców, ale mało smaczne...czyli tematy obrzydliwe ;)
Odeślę do skali bristolskiej KLIK! 
Kto wrażliwy niech nie klika ;) Ale nie umiem tego opisać tak, aby było wiadomo dokładnie o co mi chodzi.
W trakcie choroby osiągałam 5-20x na dobę typ 7.
Podczas brania wankomycyny, w 3/4 dobie typ 5. W kolejnych dobach wankomycyna "robiła robotę" i normalnością dla mnie był typ 4 i 3. Jednak po 2-3 tygodniach od ostatniej dawki wanko następował nawrót i znów zaczynała się jazda z biegunką ;( Wracałam do punktu wyjścia...
Po przeszczepie pierwszy tydzień to były typy 5 i 4.
Obecnie w drugim tygodniu widzę dalszą poprawę, bo dobiłam do typów 4 i 3.
W 2 tygodniu zauważalnie zanikło pieczenie w jelitach i prawie nie bulgocze/nie przelewa mi się w brzuchu. Nie ma też pustych skurczy jelit po wypróżnieniu (a wcześniej były do południa).
Ból żołądka i mdłości są mniejsze o jakieś 50-70% i są momenty, gdy nie boli mnie nic, czym jestem zszokowana, po tak długim czasie cierpienia ;D
Nie mam już odruchów wymiotnych ani nie wymiotuje. Noce przesypiam spokojnie.
Kibelek zaliczam raz, rano po przebudzeniu, max 2x (drugi raz np. wieczorem, jeśli sporo zjem danego dnia).

Czuję się wyraźnie silniejsza, ciemne wory pod oczami prawie zniknęły, krostki na twarzy się uspokoiły ( nie wiem na ile to było działanie toksyn bakterii a na ile wankomycyna).

Psychicznie jest lepiej, już nie płaczę, nie mam myśli o śmierci.
Ciężko jest mi w momentach tęsknoty za dziadkiem. Wierzę, że czuwa nade mną; byliśmy z mężem na jego grobie, bo to już miesiąc od pogrzebu. Zapaliliśmy "świąteczne" znicze, pomodliliśmy się chwilę, pogadałam w myślach trochę do dziadka.
Cały czas myślę, że wszystko w życiu ma jakiś cel. Właśnie odezwał się do mnie na @ mężczyzna, który też poddał się przeszczepowi, tuż po mnie ;) Może to dziwne, ale ma na imię tak samo, jak mój ukochany zmarły dziadek...dla mnie to znak.
I tyle co u mnie ;)
Jak macie pytania- to śmiało.
Mam poczucie dumy, że odważyłam się opisać swoją drogę z c diff'em. Cieszy mnie, że mogłam tym pomóc innym, a Wasze maile są dla mnie potwierdzeniem, że było warto i było trzeba.
Buziaki! i do następnego!