wtorek, 26 sierpnia 2014

26.08.2014

Od ostatniego posta minął ponad miesiąc.
Czuję się wywołana "do tablicy", żeby napisać co u mnie.
Z góry dziękuję Wam za ogrom wsparcia, jaki mi dajecie każdego dnia, za wszystkie komentarze, smsy i maile. Na pewno jest mi lżej na duszy, gdy widzę tyle przesyłanej pozytywnej energii, tyle ciepłych słów, moje kochane dobre duszki ;*

U mnie zmiennie. Bardzo. Od dni, gdy czuję się doskonale, a choroba wydaje się być jakimś złym snem, po dni, gdy leżę skulona w łóżku i płaczę w poduszkę. Najdziwniejsze jest to, że dni te następują po sobie- bez żadnego etapu pośredniego. Udało mi się wyłapać, że jakiekolwiek zmiany menu bardzo ciężko przechodzą dla moich jelit. A może to ruletka i te gorsze dni i tak by nastąpiły? Mam bardzo dużo pytań i wątpliwości, na które nikt mi nie odpowie. Gnębiłam wielu lekarzy, przeczytałam setki internetowych stron, a odpowiedzi nie znalazłam.
Co tak naprawdę spowodowało moje zachorowanie? Antybiotykoterapia by pozbyć się z żołądka helikobaktera? Stosowanie inhibitorów pompy protonowej ( Ipp, Controloc, Mesopral itp.)? Wielokrotne pobyty w szpitalach od maja tego roku?  Badania endoskopowe przeprowadzone w szpitalu? Czy byłam nosicielką c.diff czy mnie zarażono np. podczas pobytu w szpitalu od maja? Jeśli byłam bezobjawową nosicielką to jak długo? Od urodzenia w tych "wyjątkowych" 3% populacji?! Czyli generalnie skąd to paskudztwo się we mnie wzięło i najważniejsze- czy nadal we mnie jest? Czy jest szansa, że trwale się jej pozbędę? Jak ja mogę to sprawdzić?!

Są dni pogorszenia, kiedy czuję, że jestem bliska szaleństwa. Powyższe pytania nie dają mi spać, jeśli już śnię to jakieś koszmary- o wypadaniu zębów, ukąszeniach os, pszczół itp., albo o pogrzebie. Myśli natrętnie wracają na tor clostridium i przebywania w szpitalu- choćbym nie wiem jak wiele zajęć sobie wymyśliła, z kim bym nie przebywała ( np. rozmawiam z bratem i nagle takie myśli i już go nie słyszę). Być może jest to spowodowane tym, że za tydzień kończę planowe leczenie, a potem znów oczekiwanie na to co będzie. Co nieuniknione.

Tak mi dobrze było, gdy mój kochany tata był przy mnie! Odpędzał moje smutki, przytulał do serca i dawał ciepło, w którym topiłam się jak wosk. Jeśli zdarzyło mi się w owym czasie płakać to tylko ze wzruszenia albo przy pożegnaniu, gdy zaczynała dobijać mnie tęsknota.
Wiedziałam jednak, że spędzi ze mną miesiąc, a potem będę musiała dać sobie rade znów sama.
Jest 11 dni odkąd wyleciał...a ja już dołuję ;( Może to pogoda, może napięcie przed @...może bóle jakie odczuwam z jelit tak dobijają...Ciężko to wszystko idzie.

Do tego poczucie, że upłynęło tyle czasu, który jest dla mnie straconym- złe samopoczucie, choroba, złe diagnozy lub ich brak, w końcu 4 szpitale, leczenie jedno, potem drugie...4 miesiąc mojej męki.
Zadaję sobie pytanie ile jeszcze? Czy to się skończy i kiedy?
Nie potrafię się pogodzić z tym przez co przeszłam i przechodzę. Podziwiam ludzi godzących się ze swoimi chorobami.
Walczę z wiatrakami, drążę, rozpamiętuję, szukam winy i winnych, w końcu pytam DLACZEGO JA? A w chwili pokory i osłabnięcia w walce- jaką mam naukę wyciągnąć z tego wszystkiego?!
W porządku, mogę zaakceptować, że jestem jednostką ultrawrażliwą i delikatną, słabiuteńką psychicznie i fizycznie, ale co to mi daje? Czy takie osoby nie mają prawa żyć? Czy będzie im po prostu trudniej w obecnym świecie?
To nie sprawia, że czuję się lepiej, złe wspomnienia i myśli nie gasną.
Dziś mam fatalny dzień, ale próbuję się podnieść, bo znów usłyszę od lekarzy prowadzących, że skończy się antydepresantami, a nie mogę ich brać, bo to osłabia, a ja mam być silna. Jeśli będę taka słaba i zaryczana, to pod wpływem nerwów i stresu znów zacznie się tachykardia, potem oberwie żołądek- będzie zgaga i bóle, a w końcu wszystko skumuluję w swoich jelitach, które nie dadzą rady- to taki prosty ciąg, który przerabiałam już tyle razy, a wciąż ląduję w tej samej ślepej uliczce ;/
I nabieram się- jak małe dziecko.

Za dwa dni moje 27 urodziny. Wcale tego nie czuję.
Chciałabym, żeby w sekundę minął rok, a wtedy byłabym pewna swego wyzdrowienia i że jestem już wolna. Czekanie na wyrok jest najgorsze...
Z mniej istotnych rzeczy negatywnych jest np. wypadanie włosów na potęge. Są wszędzie, najgorzej jest po umyciu- pierwsze wyczesywanie. Nie walczę z tym, bo zespół złego wchłaniania po infekcji robi brudną robotę i choćbym łykała miliardy tabletek to i tak jelita ich nie wchłoną. Muszę myśleć pozytywnie, że kiedy jelita podejmą właściwą pracę, wypadanie ustanie. Waga przyjdzie. Cera nabierze koloru. W chwili obecnej mam ochotę obciąć włosy na krótko i pofarbować na brąz zbliżony do naturalnego, by nie musieć nic przy włosach poza myciem robić. Jednak wiem, że po wyzdrowieniu takiej decyzji bym żałowała, tak więc warkocz i do przodu.
A póki co nadal dieta wysokobiałkowa ( muszę powtórzyć badanie z krwi jak z moją utratą białek), 4-5 posiłków dziennie, dużo wody i herbat owocowych, jedzenie gotowane/duszone lekkostrawne.
Jeśli jakaś dobra dusza czytająca mnie zna się na gotowaniu kaszy jaglanej to błagam o litość i ratunek, bo zrobiłam 2 podejścia:
1- ugotowałam w dużej ilości wody, ale przez odlewanie tak drobnej kaszy połowa poszła do zlewu ;/
2- gotowałam w małej ilości wody 1:2.5, jednak bez przykrycia i efekt był taki, że zapaliłam garnek a kasza twarda ;P
Co ja robię źle? Znacie opcje na jakieś smaczne dania z nią? Już mam świadomość, że wolę ja na słodko- bo jak próbowałam zjeść ją z rosołem to jakbym piach jadła ;x
Makaron bezglutenowy z kukurydzy- pycha, ja nie czuję żadnej różnicy wobec klasycznych makaronów poza tym, że nie pęcznieje w czasie gotowania.

I w sumie to tyle co u mnie.
Mieszkanie wysprzątałam, idę nastawiać krupniczek na obiad i poczytać romansidło. Nie mogę doczekać się września, bo wtedy to i tv pooglądam- fajna ramówka na tą jesień ;)
Przepraszam Was, jeśli bardzo dołowałam tym postem. Zostaję w nadziei, że mój kolejny będzie już optymistyczny, a potem fryzjerskie- bo nie ukrywam, że marzę o powrocie w pełni do dawnego życia.
Do następnego!

85 komentarzy:

  1. jak czytalam twojego posta to przypomniała mu sie moja walka z jelitami sprzed kilku lat.Dopiero po 4 latach dowiedzialam sie,ze mam dwie nietolerancje pokarmowe.Oj jak ja wtedy sie wycierpialam.Niby to nic groznego ale lata wyjete z zycia sa.Pozostaje tylko trzymac diete i wierzyc,ze kiedys to zniknie i bede mogla w koncu najesc sie m.in. moich ukochanych owocow i warzyw.Brzmi tak banalnie ale takie rzeczy docenia sie dopiero jak jest juz za pozno.Tobie zycze duzo sily i usmiechu mimo ciezkich chwil,ktore przezywasz.Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze, że to nietolerancje- więc wiadomo, że z czasem będziesz mogła te rzeczy jeść, a nie alergie pokarmowe ;/
      a z ciekawości moge spytać na co masz nietolerancję?
      jeśli miałabyś ochotę to napisz jak sobie z nimi radzisz- stosujesz jakieś zamienniki czy po prostu możesz sobie pozwolić na niejedzenie tych rzeczy?

      Usuń
  2. Polecam kotlety z kaszy jaglanej. :) gotujesz 1,5 szklanki wody w garnku i dodajesz 1 szklankę kaszy, gotujesz 8 minut i odstawiasz, żeby resztę wody kasza wchłonęła. Ja dodaję do tej mieszkanki suszony szczypiorek, pietruszkę, sól i pieprz albo chili. Podsmażasz drobniutko pokrojone pieczarki opcjonalnie z cebulką i dodajesz do masy. Formujesz kotleciki i smażysz na oleju lub jeśli nie możesz jeść smażonych rzeczy to spróbuj jak będą smakowały saute.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurcze, niestety wszystko smażone odpada ;( ale dzięki za przepis, może ktoś inny wykorzysta ;*

      Usuń
  3. O gotowaniu kaszy jaglanej:
    http://smakoterapia.blogspot.com/p/z-kasza-jaglana.html

    Na tej stronie również wiele wspaniałych przepisów na jej wykorzystanie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziekuję za linka, już przeczytałam i powoli chyba rozumiem jak tą kaszę poprawnie ugotowac, dziś podejmę kolejną próbę ;D

      Usuń
  4. Ja też cierpię na chorobę przewlekłą (w tej chwili w miarę ustabilizowaną), więc wiem co czujesz i jedyne czego mogę Ci życzyć to spokoju ducha i jak najwięcej wsparcia od wszystkich najbliższych.

    Od kilku miesięcy cierpię na uporczywe wypadanie włosów i nawet poszłam z tym do dermatologa, która po zebraniu wywiadu i obejrzeniu mnie powiedziała, że to ze stresu i takie wypadanie typowo zaczyna się ok. trzech miesięcy po silnym bodźcu nerwowym. Więc Twoje wypadanie może mieć też takie podłoże, skoro od podobnego czasu zmagasz się z chorobą... Dlatego zachęcam Cię do wizyty u lekarza, bo ja dostałam poza suplementami aż dwie wcierki (obie na receptę, z czego jedna "robiona"), a ich przecież ZZW nie dotyczy... więc może by Ci pomogły!

    Życzę zdrowia i trzymam za Ciebie kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. możliwe, ze to na tle nerwowym bo i skóra czasem swędzi mnie nieziemsko i z łupieżem walczę ;( ale jestem też przekonana, że to z niedoborów, utraty białek, ogólnego wyniszczenia- a zanim organizm wróci do formy to potrwa.
      Przyznam szczerze, że nie mam siły chodzic obecnie po lekarzach- inna rzecz, ze bardzo się boję, żeby nie zachorować (złapię jakiegoś wirusa i oj ;(), bo mam mocno obniżoną odporność, 4 miesiąc na antybiotykach...zaraz będzie 5 miesiąc...bardziej od włosów martwi mnie jak poleciały mi zęby, ale też na razie nic nie robię, bo będą leciały dalej- braki białka i wapnia, witamin.

      Usuń
  5. Bunny, super, że jest już lepiej :) Niedługo na pewno wrócisz do normalnego życia, jestem pewna ;*
    Duuużo zdrowia i wytrwałości :*

    Yuki

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaglądam na Twojego bloga od jakiś 2 lat,część rzeczy mi się podoba bardziej, część mniej. Nie jestem osobą,która utożsamia się z blogerkami i i żyje ich życiem,ale...no właśnie, bardzo mi przykro,że spotkało Cie coś takiego. Choroba,która uniemożliwia normalne funkcjonowanie i ta niepewność, straszny smutek bije z Twoich słów. Trzymam kciuki,żebyś wyzdrowiała i jakoś czuje w kościach, że będzie dobrze ;)
    Trzymaj się i nie poddawaj.
    Pozdrawiam
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  7. och Bunny, brak mi slow... bardzo mnie poruszyl Twoj wpis, tyle w nim smutku, bezsilnosci, zmeczenia, ale i tez nadzieje, moge jedynie sobie wyobrazic jak sie czujesz i przez co przechodzisz...i pomimo calego kalejdoskopu negatywnych emocji jestem super dzielna. Chcialabym jeszcze napisac, ze pomimo duzej utraty wagi nadal wygladasz slicznie i tak bardzo lagodnie. W ogole nie wygladasz na prawie 27 lat, co zreszta i tak jest mlodym wiekiem.

    A propos kaszy sprobuj ugotowac ja tak, jak ja gotuje ryz, tzn. Podpalasz palnik na kuchence i bierzesz (najlepiej) niski, ale szeroki garnek. Doslownie krotka chwile wczesniej zagotowujesz wode w czajniku. Na szklanke kaszy bedziesz potrzebowala 2 szklanki wrzatku. Wsypujesz do troche nagrzanego garnka kasze, mieszasz i zalewasz osolonym (jezeli jej uzywasz) wrzatkiem. Zmniejszasz ogien na baaaaaardzo maly i przykrywasz przykrywka. Nie podnosisz jej przez 15-20 minut. Najlepiej zebys miala szklana pokrywke to bedziesz widziala, jak wody ubywa i widzisz takie jakby male dziurki w tej kaszy i wlasciwie to kasza juz bedzie gotowa. Jakby sie okazalo, ze dalas za malo wody i nadal jest twardawa, to mozesz dolac wody, ale musi byc wrzatek a jakby sie okazalo, ze tej wody jest za duzo i kasza wyszla za wilgotna to po wylaczeniu palnika przykryj garnek papierowym recznikiem (w calosci) a na to poloz przykrywke i odczekaj 5 minut, powinno pomoc.
    Bunny trzymaj sie i mam nadzieje, ze niebawem znowu spotkasz sie ze swoim tata, agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. agnieszko to milo usłyszeć, że są jeszcze osoby, które uważają, że nie wyglądam źle- niestety na żywo zazwyczaj słyszę jak bardzo schudlam, że źle wyglądam, że jestem blada jak trup, ze wyglądam strasznie...to nie pomaga, ale zauważyłam, że ludzie nie umieja pohamować ciekawości i ukryć tego co myślą. Nie obwiniam, nie razi mnie to- ale wiadomo jest przykro, bo lustro posiadam i przecież widzę na co dzień te czarne doły pod oczami, skóre tak przezroczystą, ze miejscami zielono-niebieską i wiele innych rzeczy. A jak w tym tygodniu zobaczyłam lekkie rumieńce na policzkach to ryczałam z radości, bo wzięłam to sobie od razu za znak polepszenia, odzyskiwania sił itp!
      Nie jestem dzielna, czuję się winna, że tak źle znosze gorsze chwile, że dobija mnie samotność i czarne myśli.
      Ciekawym zjawiskiem jest, że słyszę często że nie wyglądam na swoje lata, a na niektórych watkach w necie moge dowiedzieć się, że wygladam na 40+ ;D zabawna rozbieżność ;)

      spróbuję dziś ugotowac wg twojego przepisu i dam znać jak mi wyszlo, dziękuję ;*
      ps. z tatkiem zobaczę się może już za rok <3 jak wszystko pójdzie pomyślnie.

      Usuń
    2. jestes dzielna, bo sie podnosisz z ciezkich chwil...i oby to juz byla ciagla prosta. hahaha zycze wszystkich 40-latkom, zeby wygladaly na 20:)
      Aha, ja uzywam masla i oliwy, i tak przez chwile smaze ryz, ale u Ciebie ten wariant odpada, wiec jak wrzucisz do garnka kasze to chyba jednak lepiej od razu ja zalej wrzatkiem. Koniecznie daj znac jak Ci wyszlo:) mnie na poczatku roznie wychodzilo, ale nabralam wprawy i nie wyobrazam sobie powrotu do gotowania w woreczkach. Powodzenia Bunny. Agnieszka

      Usuń
    3. no i wyszlo mi dobrze, ale jestem dumna! kasza po 20 minutach nie byla twarda, a resztke wody wchlonela jak wylaczylam gaz.
      zjadlam juz polowe z konfitura jagodowa, a teraz gotuje sobie sosik z wieprzowinki z marchewka ;)
      dzieki wielkie za rady ;***

      Usuń
    4. :) ciesze sie i na zdrowie:) agnieszka

      Usuń
  8. Powiem tylko jedno - JESTEŚ DZIELNA!!!!!!!!!!!!!!!!

    P.S. najlepszy sposób mojej mamy na pyszne kasze (nie pamiętam czy jaglana też ale gryczana i jęczmienna oraz ryż na pewno) -
    kasza + woda (proporcja 1:2) oraz sól -> należy zagotować w garnku a następnie wstawić do nagrzanego piekarnika (+/- 180stopni) i piec pod przykryciem w zależności od ilości i rodzaju kaszy oraz własnych preferencji około 45-60-75 minut (po pół godziny można sprawdzić miękkość kaszy nabierając odrobinę na łyżkę i próbując ;-) Garnek musi być oczywiście bez plastikowych rączek albo możemy później przełożyć kaszę do naczynia żaroodpornego ).
    Do takiego garnka można dodać ewentualnie jakąś kostkę rosołową (u Ciebie odpada), przyprawy (liść laurowy, ziele angielskie itp. ale nie wiem na co możesz sobie pozwolić) czy podduszonego kurczaka/warzywa itp (to chyba może być?).
    Podczas pieczenia cała woda zostanie wchłonięta przez kaszę a kasza będzie sypka (ale nie sucha) a dodatek jarzyn i kurczaka sprawi, że podczas pieczenia wszystkie aromaty się połączą :-) Smacznego :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. CD - w wersji na słodko dałabym podduszone jabłuszka z cynamonem ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki jenny ;* jest tylko jeden problem- na stancji nie mam piekarnika ;( jest zepsuty ;/ ale kiedyś jak już będę mieć wlasny dom, to na pewno spróbuje tak kaszę przyrządzać ;3

      Usuń
  10. Bunny, zaglądałam na Twojego bloga codziennie, by zobaczyć czy już czegoś nie napisałaś. I niepokoiłam się o Ciebie.
    Dobrze, że wróciłaś, brakowało Ciebie okrutnie!
    Życzę Ci przede wszystkim siły by nie dać się chorobie - obyś jak najszybciej zupełnie wyzdrowiała!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  11. Och Bunny! ;* Jeśli Ty już wspominasz o powrocie do postów fryzjerskich, to wiem, że wszystko idzie ku dobremu! ;* Czekam na kolejnego posta, tego już "optymistycznego" ;)

    Trzymaj się Kochana, to niedługo minie, życzę zdrówka i dużo pozytywnej energii! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram się żyć myślą, że mój koszmar dobiega końca, w lepszych momentach nawet wymyślam nowinki fryzjerskie jakimi chciałabym się podzielić ;)
      no i zaczynam myśleć o dziecku- jak już zregeneruję siły, czas najwyższy, żałuję, że nie zdecydowaliśmy sie na dziecko lata temu, odkąd razem mieszkamy to mogłoby miec już z 7 lat, a ja przez te lata byłam w dobrej formie ;/ próżny żal...

      Usuń
  12. Kobieto, ja się tak cieszę jak widzę Cię uśmiechniętą ;) Nie poddawaj się a ja bardzo wierzę, że wyjdziesz z tego i powiedz "PIER***** SIE" do tej choroby. :) Będzie dobrze, musi być!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana, jaglankę gotuję dzieciom i trochę na oko :) Po zagotowaniu wody wsypuję kaszę, tak by poziom wody był około 1-2 cm więcej jak kaszy. Potem na małym gazie, pod przykryciem i często mieszam. Jak widzę że wody już mało, a kasza twarda to dolewam wody. Jak wody trochę zostanie to albo wyłącz gaz i zostaw jeszcze kaszę w garnku pod przykryciem, albo odcedź przed drobniutkie sitko (takie do przesiewania mąki).
    I nadal kciukasy za zdrówko zaciskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widze rozbieżność co do mieszania tej kaszy- jedni pisza mieszac często, inni wcale, bo wtedy właśnie się przypala?
      a mnie tak czy inaczej przywiera, moze dlatego że mam garnek bez pokrywki i ze stali a nie emaliowany ;P
      a zapytam- z czym dzieciakom dajesz tą kasze, że chetnie jedzą?

      Usuń
  14. Bunny cieszę się że napisałaś co u Ciebie;*Mam nadzieję że w końcu wygrasz z chorobą i znów będziesz mogła cieszyć się pełnią życia.Zdrówka Ci życzę kochana i duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo siły .Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki Eveline1000

    OdpowiedzUsuń
  15. Widze, ze mysli to my mamy identyczne, od tych momentow pokory- jaka nauke mam z tego wyciagnac, do tych typu dlaczego ja- sadze, ze kazdy chorujacy na jelita jest tym tak rozzalony ,ze wszyscy zadaja sobie to pytanie, ja mimo, ze juz nie tak czesto- to po 5 latach chorowania zdarza mi sie rozklejac i krzyczec mojemu chlopakowi dlaczego akurat ja tak mam, jest tylu zlych ludzi ,ktorym na swiecie jest super, sa zdrowi i w ogole, a ja co zawsze bylam wrazliwa, tak jak Ty ,a choroba ta wrazliwosc jeszcze bardziej rozwinela, co nie zawsze jest dobre..Wiem, ze nie powiem nic co by Ci pomoglo zmienic tok myslenia- bo sama musisz do tego dojsc, zastanawianie sie co moglo spowodowac pojawienie sie bakterii jest zupelnie bez sensu, ale rozumiem ,bo sama czesto mysle co spowodowalo u mnie uaktywnienie sie zapalenia jelit, badz co badz jesli cos nam to spowodowalo to z pewnoscia juz nie mamy na to wplywu i nie mozemy temu zapobiec... Lepiej zajac sie terazniejszoscia i porzadnym skupieniem na leczeniu niz rozpamietywaniu co moglo pojsc nie tak. Zaluje, ze nie moge poznac Cie na realu, wtedy porozmawialybysmy sobie twarza w twarz, a po tym wpisie, czuje ze jestesmy jeszcze bardziej podobne niz sadzilam. Chociazby nasze mysli, bezsenne noce, pytania jakie sobie zadajemy, koszmary. Ja mimo, ze mam podobno jedno ze slabszych zapalen mikroskopowych to podziwiam ludzi majacych Crohna. Znam z neta dwie takie dziewczyny, obie mimo przeszkod probuja prowadzic normalne zycie. Jednej troche lepiej to idzie- jest w remisji ale i tak zdarzaja sie biegunki, bole ,krew w stolcu. Jest cały czas na lekach, a zachorowała w wieku 11 lat- dziś ma około 20 iluś, nie pamiętam dokładnie. Druga skonczyla z zywieniem dojelitowym i wytworzeniem gastrostomii a jest rok mlodsza ode mnie! To jest momentami przerazajace, i w rozmowach z nimi widze ze mimo wszystko myslenie czasami mamy podobne, jednak u nich jest wiecej pewnej sily, ktorej nam chyba jeszcze brak- nie wiem od czego to zalezy, ale takie mam spostrzezenia. Sprobuj myslec, ze skonczy sie leczenie i wszystko bedzie dobrze, bo w koncu kiedys musi byc, prawda? :* Sama sobie zawsze tak tlumacze, wiem ze wszystko sie dzieje po cos i czasami tylko to mnie trzyma. Co do wypadania- nie myslalas o jakis wcierkach? mi wypadaly wlasnie przez leki i wcierka radical mi pomogla zmniejszyc problem :) A mialam juz garsciami wlosow prysznic zawalony.
    Zdjecie Twoje i taty mnie bardzo rozczulilo, cudownie wygladacie! Widac w Was to uczucie, zazdroszcze, ze masz na kim sie oprzec, ze ja swojego juz nie mam na tym swiecie. Tez mam nadzieje, ze kolejny post bedzie pelen optymizmu, a nawet jesli nie i jesli niektorym by nie pasowalo ze Twoj blog to bardziej blog prywatny, to trudno. Ja sie ciesze, ze sie tak otwierasz i ukazujesz nam kawalek prawdziwej siebie. ZDROWIA! :* /Scarlett

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to chyba taki mechanizm- agresja, złość, w końcu nienawiść do swojego ciała, potem ból więc i przychodzi bezsilność i pokora...
      a następnie powinno przyjść pogodzenie się z losem- ale u mnie coś nie widze tego etapu.
      zastanawia mnie to co wspominasz, że ta wrażliwosć i delikatność nam się nasila- ja od uronienia łezki na wzruszającym filmie, doszłam do etapu, gdy rozmowa z lekarzem przyprawia mnie o płacz, same czarniejsze myśli też wywołują łzy na wiele godzin ;( za to jak już się wybeczę, zmęczę, głowa mnie rozboli, a nos się zatka na amen przychodzi na mnie spokój. Też tak masz?

      Znaczy wiesz, dla mnie miałoby znaczenie skąd tą bakterię wzięlam. Bo jesli jakimś cudem udaloby sie jej całkowicie teraz ze mnie pozbyć ( dochodzi temat spor przetrwalnikujących, ale może akurat?) to chciałabym wiedziec co zrobić, by już nigdy sie nią nie zakazić- a każda hospitalizacja to 20-40% ludzi którzy zostaną skolonizowani nią, więc będą nosicielami, z tego część od razu zachoruje, a część latami bedzie w niewiedzy z nią życ- do momentu antybiotykoterapii czy np. chemioterapii, gdzie może być już bardzo ciężko, gdy c.diff zaatakuje ;/
      dotarłam do materiałów z angielskich szpitali, gdzie opracowano specjalne scierki dezynfekcyjne-do sprzatania, które właśnie zapobiegają obecności spor w szpitalnym środowisku i w ciągu chyba 2 lat ilośc zakażeń clostri spadła im o 70%! dla mnie to szał! głównym problemem jest to, że clostri jest oporne na detergenty i środki alkoholowe popularnie stosowane do sprzatania czy dezynfekcji i stąd taka ilosć zakażeń pacjentów- szacuje się, że jest to obecnie najpopularniejsza bakteria zakażająca obok gronkowców ;( a w naszych szpitalach wiadomo jak wyglada sprzatanie- szmatka i dosia albo inny proszkowy cif ;/
      dlatego dla mnie ma to znaczenie- te odpowiedzi na moje pytania, choć zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele lat uplynie, gdy wiedza na dręczacy mnie temat się rozpowszechni, beda wyniki nowych badań itp.

      Też żaluję że nie możemy pogadac w realu przy herbatce ;( bo czuję że byłybyśmy sobie bardzo bliskie i nasze spotkania byłyby częste ;*
      poznałam na zywo 2 dziewczyny- jedną z wrzodziejącym, druga z crohnem.
      przy czym crohn może wolniej sie rozwija, ale zdecydowanie duzo mocniej wyniszcza- ta dziewczyna miala lat 18 a wygladala w sumie jak ja na szczuplosc, a z buzi na lat 12...bardzo zle znosila szpital, ciagle plakala, odwiedzal ja psycholog i dostawala rozne leki- nie mogli jej wprowadzic w remisje, w koncu z tego co wiem się udalo. tak jak ty, bala sie co z matura bedzie itp.
      dla mnie ich choroby sa o tyle straszne, ze wiadomo, ze skoncza sie albo wyniszczeniem i smiercia, albo stomią- jaki by jej rodzaj nie byl- nastapi to wczesniej lub pozniej, ale tak bedzie.
      nie umialabym sie chyba z tym pogodzic, chociaz gdy mialam naprawde tragiczny nastroj wykrzyczalam męzowi, ze c.diff tez moze tak sie skonczyc, bo po pewnej ilosci nawrotow albo naglym pogorszeniu stanu się operuje by uratowac zycie...nie wracajmy w takie tematy lepiej ;/

      wcierki pomagaja, ale nie wtedy, gdy wypadanie jest z brakow zywieniowych- a u mnie jest tak.
      u mnie wszyscy mowia, że ja i tata do jak 2 krople wody- tak samo szczupli, taki sam szybki pasaz jelit ( śmieją się z nas, że mamy najkrótsze kiszki świata ;D), takie same choroby nas drecza, te same charaktery i podejscie do zycia. no i mamy niesamowita wiez, ktora mimo tych lat nie zniknela- ja przeczuwam gdy cos jemu sie dzieje, a juz jego obecnosc, glos, bliskosc wplywa na mnie przeciwbolowo i wrecz narkotycznie ;) jakbysmy byli w jakis sposob zaleznymi od siebie organizmami. magia <3

      dzięki i pisz jak najczesciej co u ciebie. fajnie, że moge z kilkoma z was sobie tu pogadac na rozne tematy, czas szybciej zlatuje, odrywam sie od deprechy ;***
      a jak skonczylo sie twoje niezdrowe obzarstwo? zle sie potem czulas czy bylo ok?

      Usuń
    2. Mam identycznie. Kiedys wzruszalam sie na filmch i tylko wtedy i byla to malutka lezka, lub tak zwane swieczki w oczach, a obecnie jedno slowo nie takie, jeden czyn ,ktory wydaje mi sie, ze mnie urazil - powoduje juz lzy splywajace po policzkach. Rozmowa z lekarzami u ktorych bylam poczatkowo nie przyprowadzala mnie o placz, ale raczej o silna zlosc i frustracje na to-jakie konowaly nas probuja w wiekszosci leczyc, albo co probuja nam wmawiac, dobrze ,ze moj gastro jest w miare kompetentny i mu ufam, chociaz po ostatniej wizycie lekko sie zawiodlam ,bo nic nowego nie wniosla, ale nic- zobaczymy pozniej ;p Zle mysli potrafia mnie meczyc calymi dniami pod rzad ,pozniej nadchodzi kumulacja, gdzie juz nie jestem pesymistyczna, ale zaczynam etap plakania, ktory najdluzej trwal u mnie dwa tygodnie pod rzad- jak mialam ferie zimowe i nigdzie nie moglam wyjs ,a moi znajomi sie bawili. Byly to tylko pesymistyczne mysli-placz -spanie-wc. Kiedy sie wyplacze i zmecze tak jak pisalas, ze glowa zaczyna mnie bolec na maksa (zazwyczaj cala, ale zatoki obrywaja u mnie najbardziej :<) , kiedy juz padne tak praktycznie z sil ,ze po prostu leze przykryta po czubek glowy koldra i czuje ,ze tak zaczyna mi byc wszystko obojetne co ze mna bedzie, co sie bedzie dziac- splywa na mnie wtedy zazwyczaj spokoj, jakas dziwna ulga i pozniej czuje sie duzo lepiej pod wzgledem psychiki, a po czasie historia znow sie powtarza. W trakcie tych 'atakow' placzu duzo mowie sobie do Boga, roznych rzeczy-zdarza sie wlasnie tak z pokora i zadawanie pytan sobie po co to wszystko, a zdarza sie cos w stylu 'dlaczego mi to robisz?' Co do szpitali- niestety u nas z higiena, normami bhp i innymi zawsze bylo ciezko, ale to nie tylko po szpitalach- wszedzie tak jest, w budkach z jedzeniem ,w restauracjach- ciezko trafic na cos dobrego, szokujace jest, ze niektore osoby pracujace w takich instytucjach np z pozywieniem czy ludzmi nie sa przebadani i sami moga nosic jakies bakterie/ pasozyty... Przede wszystkim nie musialybysmy sie krepowac swoich dolegliwosci, bo kto jak nie my zna bardzo dobrze biegunki, wymioty i mdlosci, oraz wszelkie inne bole ;) Niestety chorujacy na jelita maja bardzo czesto ogromne depresje, ta dziewczyna z Crohnem ,ktora ja poznalam na internecie, nie mogla wejsc w remisje cale 8, prawie 9 lat! Dopiero po 9 latach osiagnela prawie spokoj ,bo biegunki ma dwa-trzy razy na miesiac. Troche glupie jest mowienie, ze ich choroby koncza sie smiercia, nie mowie, ze tak nie jest, bo zazwyczaj ma znaczenie wyniszczenie, ale rownie dobrze mozna powiedziec ,ze zycie konczy sie smiercia..dzis zdrowy czlowiek moze isc na spacer, a potraci go np. ciezarowka i po nim (ostatnio moj chlopak widzial taki przypadek, okropne ;/) ,tak naprawde osoby chore bardziej zdaja sobie sprawe ,ze moga szybciej umrzec, ale rownie dobrze wlasnie ich zdrowy kolega na drugi dzien moze miec jakis smiertelny wypadek, bo nigdy nie wiemy przeciez co bedzie jutro. Jakby sie tak wglebiac zdrowa osoba ,bez zadnych objawow wczesniejszych moze nagle miec jakis wylew, czy zawal.. wiele jest przypadkow. To prawda, jestescie z tata bardzo podobni! Oboje tacy szczupli :) Fajnie to wyglada :) Widac, ze sie cieszylas, gdy przyjechal :) To zdjecie macie naprawde swietne! Zdaniem -magia jak sama to nazywasz, bo rzadko takie cos sie zdarza :) Wiec trafilas super! cdn/Scarlett

      Usuń
    3. A tak z ciekawosci -jak zazwyczaj Ci mija dzien? Czesto sie zastanawialam nad tym co robisz przewaznie w domu, czym sie zajmujesz, aby odepchnac mysli.A moje niezdrowe obzarstwo..hmm zaskutkowalo tym ,ze mam ochote na wiecej- moze juz nie takich fast foodow ,ale np. dzis wiem ,ze zrobie sobie na kolacje kanapki z pomidorem i ogorkiem, oraz cebulka i czosnkiem- pomidor i ogorek to cos co kocham ,ale zrezygnowalam wiadomo czemu, cebula i czosnek podobnie. Jestem tyle dziwna, ze kocham cebule i czosnek! :D Poza tym wynalazlam sobie pretekst, aby to zjesc- bo bierze mnie chyba jakas grypa, albo przeziebienie, od wczoraj mam bole w miesniach- wlasnie jak zawsze przy grypie, nie wiem jak to wyjasnic, taka wrazliwosc na bol nawet jak skory sie w tych miejscach dotkne. Do tego mam temperature 37.2 ale zazwyczaj mam 36.9 -37. wiec nie wiem czy to ma znaczenie ;p A co do jelit.. mowilam Ci ,ze na zakupach jak bylam bralam stoperan, byc moze on mi je trzyma dalej troszke w ryzach, zestaw z Antalayi i pepsi jadlam w poniedzialek, jest sroda, a ja wczoraj raz w lazience, dzis jak na razie tez raz, ale kto wie- moze stoperan mi przyhamowal i skutki dopiero nadejda? oby nie.. jedno wiem na pewno, ze zatruc sie nie zatrulam :D bo moj chlopak jadl ze mna zestaw i nic mu nie bylo gdyby mu cos bylo ,nie mialabym nadziei ze i mi sie obejdzie, ale jak on sie ok czuje to mam jeszcze nadzieje :P ogolnie wczoraj troszke smazonego sprobowalam jak mu kotleta robilam, ale malutko :D I zjadlam grzecznie swoja gotowana piers, ziemniaki i surowke z marchewki i jablka :P A dzis zjadlam 4 kawalki malego chlebka z maslem orzechowym- chyba mi nie szkodzi ,bo podchodzilam pare razy do niego i po nim sie dobrze czulam :) Na obiad robie rosol z marchewka, cebulka, czosnkiem, nozka gotowana ,natka pietruszki i makaronem bezglenowym, juz wiem ,ze bedzie pycha! <3 a rosol -bo pisalam, grypa mnie chyba jakas bierze, lub przeziebienie :P akurat na szkole -.- No i mysle ze zjem tez drugie danie- ta nozke, ziemniaki i jajko, a na kolacje sie skusze na te kanapki z pomidorem i ogorkiem, cebulka, czosnkiem :D choc wiem ,ze od jutra juz musze przystopowac calkiem ,bo w poniedzialek szkola. Takze od jutra juz dawna gotowana dieta bez pomidorow i ogorkow pelna para. Ale jaka radosc mam z tego! :D /Scarlett

      Usuń
    4. Zaskakujące, jak podobne są nasze psychiki, a może i większości ludzi chorych i pod wpływem depresji?
      Mnie bardzo zabolał fakt, że clostri zazwyczaj zakażanym się jest w szpitalach-służbie zdrowia ;/ A ja zwiedziłam już wiele szpitali w życiu, bo na jelita we wcześniejszych latach ze 3x, no i kolka nerkowa od 18 roku zycia co rok to był szpital! Więc sklaniam sie ku temu, że tam gdzies nabyłam swojego wroga ;/
      Zawsze wierzyłam, że szpital ratuje życie ludzkie, a jakoś nie spotkałam sygnałów, że może je rujnowac zakażeniami wewnątrzszpitalnymi ;( straszne to!

      hehe i nie narzekałybyśmy że nasze jedzenie jest specyficzne czy niesmaczne i musimy specjalnie gotować ;P ;D

      Kurcze to ta dziewczyna musiała być bardzo słabo prowadzona chyba..?.z tego co na zywo widziałam na gastroenterologii to trzymali ludzi, dopóki się nie polepszyło i były ustalone dawki leków zmniejszające i była remisja. Sama remisja krótsza lub dłuższa, wiadomo wiele czynników, ale przychodzila w ciągu max miesiąca u tych ludzi...
      Z tą śmiercią chodziło mi bardziej o obciązenie psychiczne jakie taka choroba generuje- bo wiadomo, że każdy kiedyś umrze. O to, że każde mocne nasilenie choroby, może wydawać nam sie już tym ostatnim.

      Usuń
    5. Jak wygląda mój dzień? Różnie.
      Wszystko zależy co dzieje się obok mnie- tzn. co mam do zalatwienia, dla kogo itp.
      Najczęściej wstaję o 7 rano z mężem- on do pracy, szybkie pozegnanie i rozmowa. Ogarniam mieszkanko- sprzątam królikowi, wyprowadzam psa, karmię zwierzaki, odkurzam, podlewam kwiaty, ścieram kurze, nastawiam pranie albo układam jakies bibeloty po szafkach- ot takie domowe roboty.
      Jak to skończę, to male śniadanko a potem idę spacerkiem na zakupy spożywczo-chemiczne- z psem do najbliższego marketu czy na targ. Jesli mam dodatkowo coś kupić kosmetycznego- to do rossmanna jeszcze ide albo jeśli jakieś ciuchy czy inne to jade bez psa, do galerii handlowej- w zależnosci od samopoczucia czy taxi czy autobusem.
      Jak wracam zaczynam gotowanie dla siebie i czasem dla męza- bo nie zawsze je ze mna, jak ma 2 etaty to nie musze gotowac dla niego bo je na miescie. W czasie gotowania mam czas na neta ;)
      Czasem mam tez gosci- a to brat mnie odwiedzi albo ktos znajomy ;) to wtedy kawka/herbatka z ciastkiem i zatrzymuje u siebie na obiad ;D dopiero po wspolnym obiedzie moj gosc moze wyjsc ;)
      No i przychodzi 16 i albo jem obiad z mezem, bo on wraca z pracy, albo jem samotnie na 2x, bo maz wraca w nocy, a ja czekam tylko ze snem na niego- szybko dam mu cos zjesc, herbata, pogadamy o minionym dniu z pol godziny, kapiel i spac.
      Jesli wraca wczesniej o 16-17 to ogladamy razem tv, jedziemy na wieksze zakupy razem, albo cos innego robimy we dwoje <3 mam zasade, ze gdy juz jestesmy obok siebie, to staramy sie spedzac ten czas razem.
      najgorzej znosze ranki- bole brzucha, skurcze, do tego mysl, ze bede sama caly dzien ;/ ale zajmuje sie robota i "rozchodzę" do poludnia- potem z gorki.
      Jeśli mam czas w ciagu dnia, bo np nie musze sprzatac, bo maz i zwierzaki nie nabrudzili ;D to mam czas zadbac o swoj wyglad, albo poczytac ksiazke, gazete, poogladac tv itp.
      Niemniej tak rozkladam te czynnosci, ze caly dzien mija, bo jestem jedyna osoba ogarniajaca dom- maz tyle pracuje ze nie ma sił, czasu ani chęci, a ja lubie dbac o moją rodzinę <3 poza tym, wiem ze nikt tego nie zrobi lepiej niż ja ;P

      Jesli muszę jechać coś załatwić, np. dziadek źle się czuje, albo wypisac leki do lekarza to wstaję, szykuję się i jadę- reszta rzeczy domowych jest nieważna i zostaje na kiedy indziej do wykonania.

      to świetnie, ze możesz jeszcze sobie pojeść, zazdroszczę! używasz do rosolu kostek bulionowych lub wegety? jak dosmakowujesz zupy?
      a jak wygladaja twoje dni?

      Usuń
    6. To masz całkiem przyjemny opis dnia ;) u mnie niestety nie jest tak miło.. Od wczoraj znów wpadam w depresję tym razem nie przez jelita a matke, ktora wogole w niczym się ze mną nie liczy i w jednej chwili zostałam wyrzucona z poprzedniego pokoju bo zachciało jej się remontu, wiec bałagan nieziemski, ja jestem w pokoju którego nienawidzę bo jest dla mnie sztuczny i przygnębiający, zostałam w sumie na lodzie z tym syfem, ciągle są awantury, już takie słowa leciały w moja stronę, że ręce opadają i ciągle płacze z bezsilności... Mam kolejne mieszkanie na oku ale też czy z nim wypali czy będzie jak z poprzednim to nie wiem :( czuje się jak intruz we własnym domu i mam doac ciągłej walki o swoje z matką :( dziś próbowałam ogarniac choc troche ten bajzel bo nawet szafki na ciuchy nie mam w tym pokoju... Co do jelit wczoraj byłam 3 razy na twardo i dzis o dziwo tez nieźle musialam się wysilic by sie załatwić. Co do rosołu nie używam żadnych kostek bo w skladach wiele ma mleko w proszku na ktore mam uczulenie ;p /Scarlett

      Usuń
    7. A zupy dosmajowuje kucharkiem i sola ;p do rosołu dodaje natke pietruszki i mi smakuje :)

      Usuń
    8. a nie moglabys zamieszkac z chlopakiem? czy za krotko sie znacie, jego rodzina bylaby przeciwko?
      ja probowalam jesc na samej soli i niestety- nie zjem za zadne skarby, predzej bede glodowac ;/ chociaz 1 kostka bulionowa albo pol lyzki kucharka na garnek musze dac ;(

      Usuń
    9. Niestety, jego mama czasami jest zła, gdy dwa weekendy pod rząd spędzam u niego na noc, tata kiedyś proponował, że. Zamiast mieszkać gdzie indziej to np. U nich żeby zamieszkać.. Ale wiesz to taki dyskomfort a nie chce mieć wrażenia, że np przeszkadzam czy coś. Wiec za ciekawie nie mam, jeszcze szkola się zbliża :( załamać się można tym wszystkim.. Chciałabym juz mieszkać na swoim... /Scarlett

      Usuń
    10. U mnie dziś ogromne pogorszenie :( szkoła za 2 dni a tu nawet spać nie mialam jak, bo o 4 wybudzila mnie biegunka, najpierw bolesne skurcze a potem wielka masakra :( i teraz pytanie czy to od nerwow i kłótni z matką, które ostatnio są codziennie i nie mam ani chwili spokoju, czy od diety, że dopiero po5 dniach od jedzenia zestawu i picia pepsi zareagowal organizm.. Więcej slodzilam tez herbaty wiec może od tego.. Mam głupie myśli, myślałam czy spróbować teraz nifuroksazydu, ale czy warto hamować? Czy nie lepiej się wylatac i całkiem wyproznic? Jestem zmeczona.. Mam jeszcze teze, że może przez controloc znów tak się pogorszylo, bo u mojej cioci controloc powodował wlasnie biegunki.. Może wszystko na raz? Controloc, dieta, nerwy, a do tego zbliżający się okres, na około 2 dni przed okresem i 3 pierwsze mam częściej biegunki .. Plakac mi sie znów chce :( ponownie pokornie wracam do lekkiej diety. Dziś trochę chleba na sniadanie z masłem orzechowym, na obiad ziemniaki i może sama gotowana piers, kolacja jak śniadanie../Scarlett

      Usuń
    11. to na pewno z nerwów, nie ma możliwości, zebys zareagowała na jedzenie, którego już dawno nie ma w twoim organizmie.
      ja też tak miałam od dziecka, że jak się mocno zestresowałam- egzamin, matura, problemy rodziców to od razu kibel i trzymało mnie dobe lub nawet kilka dni.
      a controloc jak najbardziej- ja po każdym takim miałam jazdy większe lub mniejsze- po mesopralu było najgorzej 40mg...jak miałam dawniej dawki 20mg to jeszcze, jeszcze, a teraz na szczeście i tak mam zakaz brania tego, zgage zwalczam dietą i migdałami i zyję! choć miesiąc temu przy rozmowie z zakaźniczką płakałam jak bóbr, ze jak to? ja nie bedę brac controlocu??? przecież zgaga mnie zabije ;] może i ty spróbuj wyregulować żolądek dietą no i migdały polecam bo to działa! a w ostateczności srodki typu manti, rennie itp. bo one nie powodują biegunek.

      u mnie odpukac dobrze mimo 2 dnia @, wczoraj brzuch pobolewał, ale jak zwykle jak ty miewałam biegunki w pierwszych dwóch dniach tak od 2 cykli nie! a dziś byłam tylko raz w kibelku ;D
      więc dalej uskuteczniam dietke- śniadanie jaglana z konfiturami, obiad karczek wieprzowy ala gulasz z marchewką i waflami ryżowymi/ryżem, kolacja taka jak sniadanie. w ciągu dnia jogurt albo serek homo, migdały, pestki dyni ( mala garstka). do picia zrobilam dzis kompot.
      spróbuj utrzymac diete i odstaw controloc, bo ja mam przeczucie że jak reką odjął ci sie poprawi.

      Usuń
    12. Tez właśnie myślałam, by przerzucić się na rennie zamiast controlocu, niestety musze dokończyć kuracje ;/ chciałabym jeść to co Ty, mam mega smak... Controlocu 1 września juz nie wezme, diete trzymam, zobaczymy co dalej, mimo biegunki w nocy, dziś byłam tylko raz w lazience.. I nie wiem czy to nie zatrucie, bo mój chłopak tez dzis miał sensacje jelitowe.. /Scarlett

      Usuń
    13. to może faktycznie się zatruliscie, tylko czym?

      Usuń
    14. Właśnie nie wiem.. Jedliśmy razem tylko makaron bezglutenowy z rosolem, to chyba była jednorazowa akcja bo później mi lekko jezdzilo ale potem już prawie normalnie się zalatwilam, a mój chlopak miał podobnie, rano go przelecialo, a pozniej był drugi raz już normalnie. Dziś do tej pory tez raz bylam. W poprzednich dniach coraz gorzej z moja psychika. Ciągle płacze, niemalże wyje jak jestem sama w domu, to dosłownie nieziemski szloch. Kloce się z chłopakiem, który mam wrażenie, że nie wszystko rozumie, mama mi daje popalic. Planowałam remontowac swój pokój, ale po tym co się działo ostatnio chce stąd uciec i jak najszybciej zamieszkać sama.. Lepsze to niż to co się dzieje.. Mimo wszystko czuje beznadziejna bezsilnosc, bo jak sama sobie poradzę :( jeszcze dochodzi szkoła od poniedziałku ;( /Scarlett

      Usuń
    15. Z rosolem ja mam problemy gdy jest za mocno doprawiony, za słony lub tłusty.
      A może pomyślcie z chłopakiem o wynajęciu na początek jakiegoś pokoju ze studentami czy rodzina? Nie byłoby bardzo drogo, a ty byś odetchnela?

      Usuń
    16. Możliwe, że przesadziłam z kucharkiem, ale żeby od tego? mamy mieszkanie na oku, wolne dopiero od października. Ale jest też teraz sytuacja, że mama mówi chłopaka pewnie nie będzie zbyt szczęśliwa, że. Zamieszkamy bez ślubu na kocia łape... Boje się, że pomysli, że jestem jakaś niemoralna. Bo jak to bez ślubu, kiedyś coś takiego było pewnie nie do pomyślenia.. A zależy mi na relacji z jego mama, choć ostatnio nabralam dystansu, bo pytala mojego chłopaka czy to jest to czego on naprawdę chce... Poczułam się okropnie, jakbym przez chorobę była gorsza... Wiem, że każda mama chce najlepiej dla swojego dziecka i dużo myślę czy jestem odpowiednią dziewczyna dla niego, bo nie dam mu nigdu tego co zdrowa osoba, mam depresję, jestem zbyt wrazliwa, raz miałam chwile słabości to rozplakalam się przy niej i być może źle to odebrala, że jestem niestabilna emocjonalnie... Na dodatek boje się, że stwierdzi_jaka matka taka córka... A moja mama najlepsza nie jest, ja z nie wiadomo jak dobrej rodziny również nie jestem... Boli mnie to, gdy się o tym dowiedziałam ruszylo mnie to jak nie wiem, ogólnie ostatnio jest skomplikowana sytuacja... Myślałam, że mnie lubi a ostatnio zwatpilam :( co mam robić? Ciągle mam koszmary, że mnie nie akceptuja i rozkazuja zerwać z nim. Zaluje, że tak się zwierzalam i otworzyłam przed nią bo boje się, że będzie to wykorzystywane przeciw mnie.. Jaka Tu masz sytuacje z teściowa? Co byś mi radzila? /Scarlett

      Usuń
    17. no ja byłam w szoku jak zaczęly się moje jazdy jelitowe, że na samym początku to objawem było to, że jak zjadłam zupę- ogórkowa, pomidorowa, rosół były biegunki i to od obiadu całą noc do rana mnie męczyło ;/ reszta rodziny nic, tylko ja latałam. z czasem doszłam, że to nietolerancja na śmietanę- jak unikałam to było dobrze, do dziś śmietany nie tykam.
      np. mleko raz mam biegunki a raz tylko wzdecia i moge nawet 1litr od ręki wypić.
      kefiry, jogurty naturalne- mega zgaga, kłujące bóle żołądka
      jogurty owocowe, serki homo- odpukać! jem teraz do 3 dziennie i nic, dobrze wszystko.
      sery zolte- spoko
      bialy ser- koszmar ;/
      ale juz w postaci almette wszystko ok????
      także bardzo dziwna jest moja mleczna nietolerancja ;(
      rosól szkodził mi jak np. moja mama gotując daje dużo kostek typu knorr około 6-8 na garnek. i ja od razu biegunka. a zrobię sama chudszy rosól, na 1-2 kostkach knorr i nic nie boli.
      widocznie chore jelita nie znoszą chemii w jedzeniu ;/

      Usuń
    18. Nie możecie patrzeć na to co się rodzicom podoba lub nie. Skoro nie możesz zamieszkać z nimi, a dla twojego dobra jest oddzielenie cię od toksycznej rodzicielki, to stancja- nie ma innych opcji.
      Powinniście porozmawiać z rodzicami chłopaka na spokojnie, np. przy obiedzie skąd takie wasze decyzje- myślę, ze oni to zrozumieją, nie wierze, że obojetnie patrzyliby na twoje cierpienie. Nie wiń teściowej, matki naszych facetów czasem dają tak czadu bez zastanowienia- ja przerabiałam swoja teściową od przyjaźni, po lata nienawiści i obecnie tolerancję. od kiedy zrozumiała, że to ja jestem całym swiatem dla mojego męża już nie walczy ze mną. Ale musiała przegrac, by zrozumieć i zmienic się wobec mnie.
      Tu kluczowe będzie stanowisko twojego chłopaka, trzymam kciuki by okazał sie dojrzałym emocjonalnie i dał rade unieśc tak wielką odpowiedzialność.
      Moja potrafiła robić wyrzuty męzowi, za co i dlaczego on mnie tak kocha, jej nikt tak nigdy nie kochał ;] wpędzała go w wielkie poczucie winy, wielokrotnie.
      Ale nasza miłość jest bardzo silna i prawdziwa. Dla was będzie to próba. Jak to przejdziecie razem to potem już nic co ludzkie was nie rozdzieli ;)
      Pamiętaj, ze nie jesteś niczemu winna za to że chorujesz, tak i rodziny nie wybieramy. Jedni mają lepszy start, inni trudniej, ale ci co od poczatku muszą walczyć są potem bardziej ludzcy i dadzą sobię radę ze wszystkim co ich spotka. Nie wstydz sie słabosci, to one pokazują że masz problem i jestes tylko słabą istotką, ktora potrzebuje pomocy.
      Moja teściowa też oczami wyobrazni jako zonę swojego pierworodnego widziała kobitę na schwał ze wsi, tęgą, rumianą, robotną. A trafiło się chucherko z miasta, do tego ciągle chorujące, słabe, które samo nie jest wystarczalne ;P I co? Zaakceptowała, bo ludzie sa różni, jednym dane jest zdrowie i siła by pracowac jak woły, a inni- cóż mogą nadrobić dbając o dom, bliskich itp. Ważne byś była użyteczna innym! Znajdziesz w tym sens zycia, nikt nie powiedział, że kazda kobieta 21 wieku musi pracować na etacie, miec firmę, wychowywać dzieci, dbać o dom, męża na raz! Jednak to że chorujesz, nie znaczy też, ze masz leżec i pachniec w pokoju, podczas gdy reszta rodziny bedzie cie utrzymywać ;) żeby nie bylo.
      Kluczem są rozmowy, miliony przegadanych godzin i analiza. Jesli twoj chlopak bedzie pracowal na etacie stanowiac glowne zrodlo utrzymania to jak ty jestes w stanie pomoc? Dorabiac np na pol etatu, bo na tyle zdrowie pozwoli? Byc panią domu i opiekowac sie np schorowanymi dziadkami czy tesciami? Zawsze znajdzie sie zajecie,trzeba tylko opracowac plan- to ty i twoj przyszly maz stanowicie nowa rodzine i to wy ustalacie zasady.
      Jesli bedziecie sie kochac i dazyc szacunkiem to wszystko sie ulozy.
      Nie zaluj ze sie otworzylas, moja tesciowa tez wie wszystko o mnie i mojej rodzinie na biezaco- bo najgorsze to tajemnice. Nie musicie sie we wszystkim zgadzac, kazdy ma prawo miec swoje zdanie, ale musi szanowac tez zdanie innych osob.
      I tak na to patrz.
      Powinnas porozmawiac najpierw z chlopakiem, ale spokojnie, bez placzow- jesli zapewni cie ze jestes jego polowka i bedzie walczyl chocby z calym swiatem, to wtedy zorganizujcie rozmowe z rodzicami jego- i po prostu badz szczera- opowiedz o swoich lękach, ograniczeniach i o tym, ze wiesz ze moze nie jestes wymarzona kandydatka na zone, ale kochasz ich syna jak nikt inny i tez mozesz przydac sie w ich rodzinie.
      odwagi!
      ja kiedys- gdy bylo bardzo zle z tesciowa, jeszcze rok temu gdy psula mi slub, bardzo to wszystko przezywalam. jest rok pozniej, sytuacja sie zmienila, bo tesciowa najpierw bardzo zdystansowalismy od siebie, a potem los chcial, ze potrzebowala akurat naszej pomocy, bo ci na ktorych liczyla dali ciała ;) a jak przyszla koza do woza, to juz nastaly nasze zasady i dzis mysle ze choc mamy totalnie rozne charaktery, zdania, opinie to szanujemy wzajemnie swoje poglady i niech tak zostanie.
      Kochac sie nie musimy, wspierac i tolerowac musimy. Bo jestesmy rodzina.

      Usuń
    19. Rzeczywiscie dziwne sa takie nietolerancje mleczne. Ale przynajmniej masz ok-bo teraz mozesz jesc takie produkty, do dzis pamietam smak serkow homo ^^ mmm :) U mnie niestety wszystko co wiaze sie z mlekiem, laktoza powoduje wodniste biegunki i ogromna wysypke :( Sprobujemy, lub sprobuje z mieszkaniem, ktore ma byc wolne od pazdziernika. Moj chlopak caly czas zaznacza im, ze jestem jego calym swiatem, jestesmy razem malo z perspektywy innych zwiazkow-bo ponad 2 lata i w sumie jestem tez jego pierwsza powazniejsza dziewczyna, ale tez pierwsza jaka poznali jego rodzice w calym zyciu mojego faceta, wiec moze nie biora tego tak powaznie jak moj chlopak. Nie mam pojecia. Dla nich moze to byc zaslepiona milosc, a tak naprawde to juz jest ogromne wsparcie i oddanie sie sobie nawzajem-nie tylko pod wzgledem seksualnym, ale bliskoscia psychiczna. Nigdy z nikim nie bylam tak blisko i on sam rowniez tak twierdzi. Nieraz krzyczal po innych ,gdy mowili za niego ,ze pewnie ucieknie ode mnie ,albo gdy mama moja mu mowila ,ze w koncu bedzie mial mnie dosc, bo zyje choroba :( On nienawidzi ,gdy sie mowi za niego. Boje sie, ze jego mama tez moze mu robic wyrzuty za co on mnie tak kocha- jak Tobie tesciowa do meza. Bo przeciez nie ma we mnie niczego wyjatkowego, chyba ,ze za wyjatkowa uznac wrazliwosc jaka mam, ale dla mnie to tez wada, poniewaz nie kazdy lubi osoby wrazliwe, bardziej lubiane sa te silne, pozytywne- niestety, to przykre ,ale tak zaobserwowalam :( Mam nadzieje, ze masz racje, ze niektorzy maja trudniej ,ale pozniej daja sobie rade ze wszystkim co ich spotka, zwlaszcza teraz-zaczelam szkole i juz widze, ze bedzie ogromnie ciezko :( Trzy dni pod rzad do 20 lekcje i tyle z mojego pozytywnego nastawienia z koncowki wakacji. Jak jade do niego do domu staram sie jak moge byc uzyteczna, proponuje herbate/kawe, pomoc, ale zazwyczaj tez jego mama mowila, ze nie trzeba pomagac, bo jestem gosciem. Pania domu na pewno spokojnie moge byc, poniewaz w domu spedzam pol swojego zycia- jak nie cale ;) A na pol etatu ..coz nie wiem, do 25 roku zycia jak bede sie uczyc, mam rente rodzinna, wiec sadze, ze bede kontynuowac nauke po liceum ,albo w szkole policealnej ,albo na studia zaoczne? Taa, z tym drugim przegielam-marzeniaa,wiem ;) cdn

      Usuń
    20. Po 25 roku co dalej sie okaze, chlopak mnie pociesza, ze ciocia moze mi pomoc- bo ma swoja firme call center i bede mogla np. na pol etatu dzwonic z domu i tak normalnie pracowac w warunkach swoich ,gdzie toaleta blisko co jest bardzo wazne dla mnie ;> Ale i tak mnie przeraza wszystko w przyszlosci. Rozmawialam z chlopakiem i wlasnie on mnie zapewnial, ze bedzie walczyl z calym swiatem, by nasza milosc przetrwala, co do tego nie mam watpliwosci, uspokajal tez, ze jakby jego rodzice nie akceptowali mnie kiedys jako przyszlej zony, zony to ograniczylby kontakt z nimi, a tego bym jednak nie chciala, bo wolalabym bysmy wszyscy mieli przyjacielskie relacje, mogli sobie pomagac i wspierac sie nawzajem we wszystkim. Moze to dziwne, ale ..jego mame traktowalam troche jak swoja, dlatego zabolalo mnie to podejscie-czy to serio to ,czego on chce..:< Pamietam Twoj wpis o slubie, ze tesciowa Ci psula ten dzien! To sie ceni, ze wtedy pomogliscie, i ze Ty pomoglas ,mimo wczesniejszego zlego traktowania :) Dobrze, ze ulozylo sie Wam tak, ze ten szacunek jest- bo to bardzo wazne, ja czytalam gdzies, ze dopoki przyszla tesciowa/tesciowa jest dla nas mila, to znaczy ,ze szacunek do nas ma i stara sie mimo wszystko. A jego mama dla mnie wlasnie jest mila ,jedynie z nim tak sie go kiedys zapytala. Pozniej byla jeszcze inna sytuacja ,ale mysle ze to juz nie na komentarze publiczne, moze jakbym miala maila to bym sie do Ciebie odezwala i opisala sytuacje dokladniej :) Super mi sie Ciebie czyta! Az sie usmiecham jak mi doradzasz, bo jeszcze nikt nie poswiecil mi az tak duzo uwagi, by sie tak rozpisac- poza moim chlopakiem :) Dziekuje! Od razu jakos cieplej na sercu, a ma to dla mnie duze znaczenie, poniewaz dzis mam przygnebiajacy dzien- wystarczyl poczatek szkoly, grozby dyrektorki co jak ktos opusci choc jedna matematyke itp, od jutra znow szkola, dzis akurat okres i stoperan poszedl w ruch, latwo nie jest :( Ale caly czas mam w glowie Twoje slowa z kiedys : 'dasz sobie rade, bedzie Ci tylko ciezej niz innym' .. /Scarlett

      Usuń
    21. Wrażliwość to wyjątkowa cecha, w dzisiejszych czasach bardzo jej ludzkości brakuje. Stajemy się obojętni na cierpienie i krzywde innych, nie powinnas zamartwiac sie co tez takiego twoj chlopak w tobie dostrzegl, może twoje serce ;)
      Dasz rade z nauka, studia zaoczne nie sa jakies hardkorowo ciezkie ;)
      Wiesz, czasem jest tak, ze aby rodzice zrozumieli co traca niestety trzeba oziebic relacje- sama przerabialam to zarowno z rodzicami jak i tesciami i z perspektywy tych 11 lat razem dopiero teraz mamy wzgledny spokoj.
      Ale najwazniejsze sa rozmowy i szczerosc, otwarte mowienie o tym, gdy ktoras ze stron zaczyna przeginac.

      Dla ciebie nauka na dzis- jego mama nigdy nie bedzie twoją mamą. Zapomnij. I lepiej nie staraj sie za mocno walczyc i stawac na glowie o ich akceptacje ciebie w 100%. Wzajemny szacunek i przyjazn- to powinno was laczyc.

      Pisz na maila podanego w dziale wspolpraca ;)
      Nie masz za co dziekowac, ja zawsze sluze rada i doswiadczeniami.
      Dokladnie tak staraj sie myslec- dasz rade, i wywalczysz wlasne szczescie, za to im ciezsza walka tym lepiej bedzie potem smakowalo <3

      Usuń
    22. Być moze, on wlasnie uzasadnia, ze ujelo go moje serce ;p
      Z nauka zobaczymy, dzis zrobilo mi sie bardzo milo w szkole, gdy pan z polskiego pochwalil mnie przed cala klasa, ze uwaza, iz niektorzy sa juz solidnie przygotowani do matury i podal mnie za przyklad, poniewaz dostalam 6 w drugiej klasie liceum na koniec roku :) To mi jakos poprawilo humor i uswiadomilo, ze moze jakos to bedzie, a jak bedzie zle- to poprawi sie za rok.
      Obys miala racje z oziebieniem relacji z rodzicami. Wlasnie zamierzam tak zrobic z moja mama i mama chlopaka, zobaczymy co to przyniesie, oby cos dobrego.

      Masz racje, ze jego mama nigdy nie bedzie moja i nie zastapi mi wymarzonej ,idealnej mamy- ja tylko chyba dlugi czas chcialam w to wierzyc i poczuc sie jak kochana corka, jak nie czulam nigdy dotad przez swoja matke.. Ale wlasnie zamierzam zapomniec o tym i wzajemny szacunek ,oraz przyjazn-masz racje, to najwazniejsze. A nie wiadomo jak cudownie byc nie musi.
      Napisze maila jak tylko bede miala wiecej czasu, bo zawsze wracam do domu pozno wieczorami, a mam cala serie pod rzad szkoly i od jutra spokoj juz :) Nawet mamy duzo zadan i juz nauki sporo ale calkiem przyjemnie to wyglada, wiekszosc tematow znam :) Tylko oby jelita daly rade, trzeci dzien o tabletkach..:( Wiec podejrzewam, ze maila napisze niebawem :)
      /Scarlett

      Usuń
    23. zobaczysz, wszystko bedzie dobrze, poradzisz sobie ;) czekam na maila ;*

      Usuń
  16. dziekuję za wszystkie komentarze ;***

    OdpowiedzUsuń
  17. Bunny... bardzo wzruszył mnie Twój post i bardzo podoba mi się to co napisała Scarlett, jej post najbardziej, ale wszystkie tutaj piszące, zauważyłaś z pewnością, bardzo Cię wspierają i życzą Ci jak najlepiej.
    Bardzo ładnie wyglądasz na fotkach :) a to z tatą the best :) widać jaka jesteś przy nim szczęśliwa..

    popadam w podobne stany co to, w ogóle jeśli miałabym siebie określić to mam naturę depresyjnego wrażliwca...ciężko takim ludziom jak ja funkcjonować, bo ciągle się przejmuję, analizuję i bojąc się rozczarowania obstawiam najgorsze scenariusze..
    Od siebie dodam, że ogromnie dużo zyskałam pisząc z Tobą... moja droga :*
    Nie poddawaj się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. depresyjny wrażliwiec- o to to!
      dodatkowo te ciągłe analizy tego co było, chyba tylko po to żeby masochistycznie cierpieć, bo przecież na to co było nie mamy wpływu!
      i chociaż ciągle obiecuję sobie zacząc żyć chwilą i jutrem to cięzko mi zmienić swój tok myślenia.
      dziekuję ;* rozmowy z tobą też wiele mi dały ;*

      Usuń
  18. Bunny kochana a moze spróbuj łyknąc witaminy? Plus fo tego kwasy omega np tran? To cie wzmocni kochana .pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obgadam kwestie witamin itp. z lekarzem we wrzesniu- na razie utrzymywalismy zalecenie- jak najmniej tabletek, a najlepiej wcale.

      Usuń
  19. Witam Ponownie! Nie załamuj się kochana! W końcu wszystko się wyjaśni i dojdziesz do siebie, a to choróbsko będzie tylko niemiłym wspomieniem. I suchar roku: zawsze po burzy przychodzi słońce. Co do kaszki uwielbia. Na słodko super jest w formie 'jaglanki' kaszę gotujesz np. na mleku (polecam sojowe lub ryżowe :D)+np. banan, ostatnio dodałam też maliny i w ogóle owoce jakie chcesz. Jak lubisz i możesz to i siemię lniane, podprażony słonecznik, orzechy...zdrowe, pycha i wartościowe.
    Zdrówka i wszystkiego najlepszego z okazji urodzinek, aby wszystkie Twoje marzenia , nawet te najskrytsze się spełniły, bo na pewno na to zasługujesz! I nigdy w to nie wątp!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. smaka mi narobiłas niedobroto ;/ niestety takich pyszności jeszcze jeśc nie moge, ale slinę to do pasa mam ;D
      dzieki za zyczenia ;*

      Usuń
  20. Bunny, super, że się odezwałaś... Martwiłam się ;((( jesteś mega dzielna, trzymaj się !!! znam świetnego specjalistę - gastroenterologa - co prawda ze Śląska, ale jak chcesz spróbować, daj znać napiszę Ci w mailu o kogo chodzi! i jeszcze raz - trzymaj się, bo co nie zabije to wzmocni! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o kurcze śląsk..daleko. ale w sumie i tak po moich przejsciach juz nie ufam gastroenterologom jesli chodzi o clostri.
      mam świetnego od zoladka i to starczy.
      a clostri wole jak mi prowadza internisci-zakaznicy.
      niemniej dziekuje za propozycje ;*

      Usuń
  21. Kochana, jak dobrze, że się odezwałaś, często myślałam co u ciebie, ale Agatka nas uspakajała ;* Wiem, że z takimi przewlekłymi chorobami jest ciężko żyć, ale przecież życie to największy skarb jaki mamy. Masz wokół siebie osoby które cię kochają i wspierają, nawet my, swoimi ciepłymi myślami ;* A tata, mimo, że jest daleko, to na pewno ciągle o tobie myśli i zamartwia.

    A co do kaszy, to kupuj takie w 100g torebeczkach :)

    Pozdrawiam i ściskam ankaa86 ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdzie nie widziałam jaglanej w woreczkach..?

      Usuń
    2. kurcze, pierwsze widze. W takim razie przy kolejnych duzych zakupach będe wypatrywac ;D
      nie moge gtowac krocej, ja wrecz ten czas wydluzam az zrobi się taka mieciutka jak manna- gotuje jakies 22-23 minuty, juz nabralam wprawy i wiem jaka najlepiej mi smakuje. i odlewam na sitku.
      Jak gotuje 15-20 tak jak na opakowaniu to niestety ma grudki twarde i kojarzy mi sie jakbym żwirek czy piach jadła, fuuu...;(

      Usuń
    3. Wypatruj ;)
      Jaglana jest trudna do ugotowania, ale za to bardzo pyszna. Najważniejsze, że znalazłaś na nią sposób.
      I wszystkiego naj naj z okazji urodzin. Przede wszystkim zdrowia i siły ;*
      ankaa86

      Usuń
    4. Bunny jaglaną w woreczkach masz też w Lidlu na 100% ;*
      Pozdrawiam ankaa86

      Usuń
  22. Bunny jak dobrze Cię zobaczyć!!! Martwimy się wszyscy o Ciebie!
    Z niecierpliwością patrzę codziennie na Twojego bloga, czy coś dodałaś..
    Na zdjęciu wyglądasz pięknie - chudo bo chudo ale pięknie!!!
    Będzie dobrze!!! Jesteśmy z Tobą!
    Pozdrawiam serdecznie!!! aga

    OdpowiedzUsuń
  23. Bunny kochana życzę Ci przede wszystkim powrotu do zdrowia i wiele radości każdego dnia, mam nadzieję, że dziś spełnią się wszystkie Twoje marzenia :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  24. Cześć Bunny ja uwielbiam kasze jaglaną właśnie zrobiłam pasztet ! Ale na to masz jeszcze czas :-) Ja gotuje tak ; na noc namaczam kasze ( opakowanie z biedronki ) w 2 szklankach wody z odrobiną octu winnego i soli ale można w samej wodzie :-) , zmieniał wodę do gotowania 3 szklanki i gotuję do za gotowania 2-3 minuty i zdejmuje z ognia daję jej chwilę i jest zawsze miękka. Mam nadzieję że pomogłam. Pozdrawiam Marzena

    OdpowiedzUsuń
  25. Wszystkiego najlepszego kochana bunny;-)

    OdpowiedzUsuń
  26. Hey. Nie wiem jaka choroba Ci dolega ani jakie masz objawy ale u mnie też było coś podobnego i trwało latami. Wszystkie możliwe badania nie wykazały nic. No i kiedyś przez przypadek, mając złamaną nogę i mieszkając sama, nie mogłam wybrać się do sklepu po zakupy, a z tych zamówionych pierwsze co zostało zjedzone to produkty mleczne, jogurty itp. Później wiec jadłam to co było..:)) No i ku mojemu zdziwneiu wszystkie problemy i bóle żołądka, łacznie z tachukardią i biegunkami, ustały. Lekarze leczyli mnie na serce wczesniej. Wszystko jak ręką odjął. Nie wierzyłam, że to mleko. Wypiłam na próbę zwykłe cappucino (zawiera mleko w proszku) i boom, od nowa. Taka mała ilość! Dodam, żę testy na alergie na laktozę nic nie wykazały. Więc może spróbuj tutaj... a może masz celiaklie? nawet jak nie wychodzi w badaniach można ją miec... Zycze powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. celiakię miałam wykluczoną z gastroskopii i kolonoskopii.
      nie mam zadnych alergii pokarmowych. W tej chwili przy stanie zapalnym żoładka i jelit na pewno mam nietolerancje dlatego nie piję mleka ( ale już jogurt czy serek homo 1 dziennie zjadam i bez przeszkód), surowych owocow i warzyw, wszystkiego co wzdyma no i dieta bezglutenowa. i tak jest dobrze.
      ale ta diete opracowała mi moja lekarka od clostri z zakaźnego, za co jestem jej dozgonnie wdzieczna, bo babeczka ma pojęcie i chroni mnie jak może wszystkimi sposobami <3 wierze, ze z czasem znów bedę jeść wszystko jak dawniej!

      Usuń
  27. Hej :) najlepsza kasza jaglana: kasze podprazyc chwile w suchym garnku, az zacznie pachniec, nastepnie zalac zimna woda (ciepla za bardzo pryska ;)), wymieszac zeby sie przeplukala, wode wylac (mozliwie cala). Zalac goraca woda z czajnika, mniej wiecej dwa razy tyle wody co kaszy, postawic na malym ogniu i przykryc. Nie mieszac i nie odkrywac az kasza wchlonie cala wode. Wychodzi pyszna, i to podobno najzdowszy sposob na jej przygotowanie :)
    Mialam polekowe zapalenie jelit ktore zrobilo sie przewleklym i nie dawalo niczym wyleczyc i bylam juz na skraju zalamania, jednak od 2 lat wszystko jest ok. Trzymaj sie, jestes super babka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to pozazdrościć ci, że juz masz to za sobą i możesz wszystko jeść <3
      dzięki za przepis.

      Usuń
  28. dziekuję za wszystkie zyczenia urodzinowe ;***

    OdpowiedzUsuń
  29. Ciesze sie, ze sie odezwalas, a zarazem przykro mi, ze wciaz niechce byc tak do konca dobrze. Piszesz o zmarnowanym czasie, nie mysl tak. Sa ludzie, co cale zycie potrafia przepuscic przez palce. Choroba sprawia, ze uczymy sie ten dobry czas wyciskac jak cytryne i czerpac z niego pelnymi garsciami. Wlosy garsciami wychodza a na glowie Ci ich nie brakuje:) Slicznie wygladasz pomimo tych wszystkich zlych doswiadczen. Trzymaj sie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje. Dziękuje za tak miłe słowa,podnoszą na duchu ;*

      Usuń
  30. Już kiedys pisałam że mam podobne objawy do Twoich od 4 lat zmagam się z nimi lecz bezskutecznie... nie mam juz siły ,są dni gdzie jest dobrze a są dni gdzie leże i wyje ,mam stwierdzony pstry żołądek ( bóle żołądkowe codziennie),jelito drażliwe i spastyczne ,często niestrawnosc mi dokucza :( obecnie jestem non stop na IPP i Debretin ... mysle że nie da się już z tego wyjsc ... choc bardzo bym chciała ,lekarze nie widzą skąd to u mnie ,słyszalam ze już taka moja uroda i że ostra nerwica ... jestem zrozpaczona - mam 30 lat powinnam miec już dziecko ale sie boje zajsc w ciąże...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek musimy nauczyc sie zyc z dieta.
      Z czasem ograniczac leki- u mnie np te na jelito drazliwe przynosily wiecej szkod niz pozytku, to samo te Ipp.
      A jak sie zdrowie troche uspokoi, to zajsc w ciaze- bo jak zapewnia mnie lekarka rodzinna- czesto jest tak, ze w ciazy osoby z naszymi problemami nie maja zadnych dolegliwosci ;)

      Usuń
  31. miło Cię widzieć Bunny po takim czasie ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Po zdjęciu z Tatą na tle Zamku Lubelskiego wnioskuję, że jesteśmy "krajankami" :)
    Tym bardziej mi przykro, że tak piękna, młoda dziewczyna boryka się z chorobą, jak rozumiem bardzo trudną :( Współczuję z całego serca i życzę szybkiego pozytywnego rozwiązania tego koszmaru.
    Czytam. Szukam dla siebie odpowiedzi na pytania. Nie zawracam głowy póki co. Jak nie znajdę to zapytam :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  33. Jaglanka z brzoskwinią i cynamonem
    3 łyżki kaszy jaglanej
    200 ml wody (lub pół na pół z mlekiem)
    1 łyżka miodu
    1 brzoskwinia
    Cynamon
    Zagotować wodę, wsypać kaszę (wcześniej sparzoną wrzątkiem i przepłukaną) i gotować 10 minut, co jakiś czas mieszając. Brzoskwinie pokroić w kostkę i dodać do kaszy pod koniec gotowania. Ugotowaną kaszę wymieszać z miodem i podawać posypaną cynamonem - przepis z fanpage Ewy Chodakowskiej ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, spróbuje ;) ale bez mleka.

      Usuń
    2. Kochana kupuj jaglaną w torebkach, takich jak ryż, mieszaj po ugotowaniu z małą ilością masła. Ja ją jem jako dodatek do mięs, do rosołu (zamiast makaronu) oraz piekę ciasta z kaszą jaglaną. Jeśli zechcesz na maila wyślę Ci przepisy. Wiem co czujesz, przeszłaś traumę. To minie, ale powoli. Wiem coś o tym. Sciskam i buziaki :* Jesteś wspaniała.

      Usuń
    3. kurcze mi z rosolem nie smakuje ;/ bo jak piach bym jadla ;/
      z maslem moze byc, ale duzo nie zjem, jakies 1/3 torebki. bo od razu mnie zapycha.
      przydalyby mi sie przepisy na jakies fajne sosy do kaszy/makaronu/ryzu ale nie kwasne i bez smietany. jakbys cos miala to podeslij ;*

      Usuń

Komentarze są moderowane, wyświetlą się po mojej akceptacji.
Nie udzielam porad fryzjerskich!
Będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Dziękuję za każdy komentarz i odwiedziny ;*