czwartek, 15 sierpnia 2013

Przedślubne wątpliwości...

No i przyszedł czas na mnie...Myślałam, że nigdy mnie to nie dopadnie. Mnie tak trzeźwo myślącą? Twardo stąpającą po ziemi?
Wpis typowo refleksyjny, intymny...potrzebuję go, bo muszę uspokoić myśli, jakoś się poukładać.
Może Wy mi jakoś pomożecie, może wygadanie się mi pomoże.

Nigdy nie sądziłam, że tak blisko ślubu i mnie ogarną wątpliwości, strach i jakaś taka depresja ;(
Byłam pewna, że prędzej mój A. będzie nieswój, odległy, zamyślony- ale nie, on to wszystko co się dzieje znosi ze stoickim spokojem.
Gdybym miała powiedzieć co sprawia, że jestem taka rozstrojona wewnętrznie nie umiałabym powiedzieć.
Na pewno jest to jakiś stres, strach przed zmianami w życiu, jakiś etap się kończy, jakiś nowy zaczyna...Od kilku nocy źle sypiam, mam koszmary- śni mi się ślub, goście, rodzice chrzestni i mój ukochany tata, którego od lat nie widziałam...scenki jak z kalejdoskopu, jakieś takie oderwane, nie wiem o co chodzi w tych snach ale czuje ciągle strach...
Mam momenty w ciagu dnia że popłakuję, za chwilę się z siebie śmieje i tłumaczę sobie, że jestem bardzo głupia, powinnam być szczęśliwa i nic złego się nie dzieje...wybucham agresją a za moment zachowuję się jak mała dziewczynka tuląc do ukochanego...
Chwila, o której marzylam od 10 lat jest już tak bliska i realna...i kompletnie nie wiem czemu mnie to przeraża?

Marzenia się spełniają. Dziś wiem to na pewno, całe swoje życie wierzyłam w siłę miłości i to tym uczuciem żyłam i żyję. Nie straciłam tej wiary mimo rozstania rodziców...mimo pewnej traumy tamtych wydarzeń, wierzyłam, że miłość do drugiej osoby jest lekiem na wszystko, że przyjdzie dzień, gdy znajdę 2gą połówkę i z nią stworzę własną doskonałą rodzinę.
Miłość mnie znalazła w najbardziej destrukcyjnym momencie mojego młodego życia. Właśnie wtedy, gdy postępowałam źle, gdy bliska byłam samounicestwienia, po rozstaniu, ze złamanym sercem i wydawało mi się nadciągającym końcem mojego świata...pogrążałam siebie, za niepowodzenie, któremu nie byłam winna- zdrada to potworne przeżycie ;/
I zanim stało się najgorsze, ktoś z góry zapanował nade mną zsyłając mi mojego obecnego A. ;) Do dziś nie wierzę, że to jak się poznaliśmy i wszystkie inne okoliczności przeciwne..że to się udało!
To dla mnie jakiś cud. Para młodych gówniarzy- mieliśmy po 16 lat, poznaje się nocą w dyskotece, pijani tak bardzo, że o mały włos nie popełniają wielkiego błędu na pobliskiej plaży...następnego ranka wraca rzeczywistość i kac gigant, przyjaciele pomagają ułożyć ciąg zamglonych wydarzeń...jest wiele niewiadomych...źle zapisany numer telefonu na chusteczce...mój powrót do lbn z nad jeziora, a mimo to udaje nam się spotkać przed moim odjazdem...
Jakieś słabe deklaracje dalszego ciągu znajomości- nierealne ;) bo dzieli nas odległość, jesteśmy z dwóch światów...
Mimo to walczymy, sms codzienne jakoś zbliżają nas i poznajemy się lepiej po pamiętnej nocy nad jeziorem, bo chemia między nami jest niesamowita...ale wakacje minęły, jest szkoła i przeszkody w spotkaniach, bo nie jesteśmy pełnoletni i troskliwym rodzicom nie da się powiedzieć prawdy o weekendach razem, gdy wymykałam się z domu "do koleżanki". Każdy tydzień mija jak express, żyjemy samymi weekendami i tym, że spędzimy ten czas razem, że znów się zobaczymy.
Prawda w końcu wychodzi na jaw, mimo to moja mama nie może zabić tego uczucia...poddaje sie, a ja już lżejsza o to, że nie muszę kłamać jeżdżę na kolejne weekendy do A. legalnie.
Wszystkie ferie, wolne dni, wakacje razem i tak 4 lata....aż do skończenia przez nas szkół średnich.
Nie wyobrażamy sobie życia osobno, czujemy że nic nas nie rozdzieli bo jesteśmy sobie pisani...
Co weekend pokonujemy trase 120km PKSem niezależnie czy to ciepłe dni, zamieć śnieżna i mróz...zdrowi czy chorzy...byle razem.

Mój A. kończy szkołę średnią i z radością możemy zacząć dorosłe życie w Lbn, zabieram go "do miasta", wynajmujemy pokoik i zaczynamy życie we dwoje...
I tak od 6 lat ;) pokoik u starszej kobiety pod dachem, która zmarła zamieniliśmy na kawalerkę, wszystko nam się jakoś ułożyło i dziś spokojnie żyjemy sobie z dnia na dzień.
Dorobiliśmy się królicy i suczki ;) Ustabilizowaliśmy nasze życie. Wszystkie napotykane trudy nas wzmocniły. Może być tylko lepiej w przyszłości! Do dziś pamiętam słowa pielęgniarek ze szpitala na Biernackiego, gdy mój A. koczował przy moim łóżku przez 2 tygodnie dzień w dzień od otwarcia drzwi dla odwiedzających do samego ich zamknięcia, a jego wyproszenia " On musi cię bardzo kochać... to widać. Nie płacz i walcz by wyzdrowieć, musisz stąd wyjść i z nim być, bo to się nie zdarza zwykłym ludziom!". Podglądały nas dyskretnie mniej lub bardziej i wzdychały na widok mojego A. ;)

Żar jego uczucia postawił mnie wtedy na nogi, było ciężko ale wyszłam z choroby.
Pamiętam, że moja mama wtedy dopiero uwierzyła w prawdziwość naszego uczucia, że to nie "fanaberia", że my naprawdę żyjemy tylko dla siebie...powiedziała mi to ze łzami w oczach <3

Jestem szczęśliwa, a mimo to deklaracja, prawne stworzenie z moim A. rodziny jakoś mnie przeraża.
Boję się tego "zaklepania"- już nie jesteś wolna, nie możesz ot tak odejść z dnia na dzień...przyjdzie czas na dzieci...nie będzie tak lekko i łatwo jak było dotąd.
Kocham A., nie mam najmniejszych wątpliwości, że to on jest mi przeznaczony...tyle dostaliśmy znaków "z góry", tyle sygnałów.
Być może mój niepokój jest całkiem naturalny ;) Może mi podpowiecie, doświadczone już koleżanki-czytelniczki ;* Ze zmianą nazwiska też mi jakoś nieswojo ;d

Boję się słów mężatek z  naszych rodzin, głupiego dogadywania " teraz to się wszystko zmieni, teraz będzie gorzej, po ślubie wszystko idzie na gorsze"...myślę sobie, że to nieprawda, że nic się nie zmieni, to tylko deklaracja...skoro kochamy się od 10 lat to jedno wydarzenie tego nie zmieni!
Trochę żałuję tych 10 lat na kocią łapę, z drugiej strony mieliśmy czas się dobrze poznać, nacieszyć narzeczeństwem i pomieszkać razem, żeby się sprawdzić.
Co może być to i tak tylko czas pokaże. Nawet moje karty nie pokażą mi wszystkiego...

Przepraszam jeśli zanudziłam Was tym wpisem, ale jakoś tak mi teraz lekko...i może dzisiejszą noc prześpię ;)
Kiedyś ( za kilka lat) przeczytam może ten wpis z łezką w oku i będę się śmiała ze swoich dzisiejszych wątpliwości. A Wy może wraz ze mną ;*

Ten post dedykuję moim kochanym blondynkom z podziękowaniem, że jesteście ze mną już od lat, dzień w dzień i nadal się uwielbiamy ;) i za siłę jaką mi dajecie ;*
oraz wszystkim naszym bliskim za wsparcie, pomoc i tysiące przegadanych godzin ;*


97 komentarzy:

  1. Bunny Wasza historia jest piękna... nie jestem bardziej doświadczona, ale wierzę w to, że dla takich chwil warto żyć i że jeszcze wiele równie pięknych czeka Was razem :) Trzymam kciuki za Waszą miłość :*

    OdpowiedzUsuń
  2. każdy ma w życiu chwile zwątpienia, w siebie, w miłośc, we wszystko, ale jesteśmy w stanie przetrwać wszystko prawda ? :*
    Ty na pewno :) jesteś silną kobietą, nie masz się czego obawiać i wierzę, że szczęście które was dotknęło zostanie u was na zawsze :)

    Notka sama w sobie wzruszająca serio :)

    Jedyne co mnie martwi, co to znaczy słowa innych mężatek? każdy człowiek jest inny, każdy związek jest inny, to co my wiemy o innych ludziach i związkach to zaledwie powierzchowna opinia, nie ma co sie sugerować czyjąś sytuacją, absolutnie nie! Wy jesteście dla siebie i życzę wam wszystkiego najlepszego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. slowa innych mężatek z rodziny.
      nie ma ani jednej osoby ktora by uspokoila, ze malżeństwo jest fajne. wszystkie kobietki mówią mi że maz to już czuje, ze żona jest zaklepana, tylko jego, to się przestaje starac, dochodzi codziennosc i rutyna, a po kilku latach jak sie dzieci odchowa to nie można na siebie wręcz patrzeć ;(
      nie ukrywam ze boje sie tego scenariusza, bo przez te 10 lat wiadomo zwiazek ewoluowal ale czy jest gorzej? na pewno szal namietnosci troche opadl, bo weszla codziennosc, praca...
      ale kiedy rozmawiamy nocami to kochamy sie dalej na 100% tak samo mocno...
      nie wyobrazam sobie ze kiedys mielibysmy przestac sie kochac ;/
      rownież dziękujemy ;*

      Usuń
    2. kochania ale nie można patrzeć przez pryzmat tego co mają inni bo można zwariować, sama mówisz, ze wierzyłaś w miłość zawsze, soo...wtf?! nagle przestajesz? nie mozesz. powinnaś nadal w nią wierzyć a nawet jeszcze silniej niż dotychczas ponieważ wiesz, że wasz związek przejdzie metamorfozę (wg mnie ku dobremu, ale ja w sumie nie powinienem się wypowiadać na ten temat bo nie mam doświadczenia na podstawie 10-letniego związku).
      a moze to dobrze bo patrząc na to z boku, patrzę trzeźwo.

      to chyba oczywiste że nie ma związków gdzie płomień namietności i miłości jest tak samo silny po 10 czy 30 latach, jak na początku, chociaż tego za pewni też brać nie można, niczego nie można i niczego nie przewidzisz. nie powinnaś mieć ani negatywnych myśli- bo Cię to zdołuję i na co to komu? a znowu jak będziesz mega pozytywnie nastawiona to sie nie daj boże przejedziesz na własnej wierze i co też dupa. myśl pozytywne ale trzeźwo. co będzie zależy od was a nie od tego co jest lub było u innych.

      kochanie nie można żyć schematami i stereotypami, sądziłem, że o tym wiesz :*

      Usuń
    3. nigdy nie przestanę wierzyć w milość co by się nie dzialo ;)
      to moj życiowy motor- inni mysla o karierze, pieniądzach, sławie, podróżowaniu...ja zawsze myślalam o milości do 2giej połówki i po jakimś czasie o rodzinie ( tej przez nas założonej), dla której będę żyć i nieba im przychylac.

      to oczywiste że namiętnosć przygasa lekko, jest inaczej bo się już doskonale znamy, często porozumiewamy bez slów co bywa zabawne ;) wiemy co dziala na drugiego, sex staje się doskonaly bo bez większego trudu można razem dojść nad samą przepaść...;)
      brakuje czasem adrenaliny i nowinek, ale zawsze można eksperymentowac.

      nie zyję schematami i stereotypami, od zawsze je obalałam.

      Usuń
    4. no to się cieszę, martwiłem się, bo masz wątpliwości i mówiłas własnie o tych innych przykładach małżeństw. soo...
      wiesz o co mi chodzi.

      o adrenalinę i nowe doznania chyba nie trudno? wystarczy dzień czy kilka dni wolnych i po prostu coś nowego. nie mówię o czymś ekstremalnym, ale najmniejsza zmiana bywa pomocna :D

      Usuń
    5. nietrudno ;) my jestesmy hardkorowi, więc...ale ciii.... ;D

      Usuń
    6. spoko :D wierzę na słowo :*

      Usuń
    7. "nie ma ani jednej osoby która by uspokoiła, że małżeństwo jest fajne"

      To szkoda, że wcześniej nie miałam czasu by wpaść do Ciebie to mogłabym Ci potwierdzić, że jest :D
      Jesteśmy razem już niemal 11,5 roku.. też niestety wiele słyszeliśmy (głównie od kolegów TŻ ;) ), że ślub wszystko psuje i jest be.. a okazało się, że nie prawda, że jest jeszcze fajniej :)
      Także trzymam kciuki byście i Wy byli po jasnej stronie mocy :D

      Buziaczki
      Yattamanka

      Usuń
  3. Kochana tylko pozdzdroscić takiej miłości i ciesz się, że Ty też będziesz mogła powiedzieć, że Twój A jest tylko Twój i jest "zaklepany".
    Ja jestem już pięć lat po ślubie i też były wątpliwości, ba, noc przed chciałam wszystko odwołać. Też było straszenie, że papier wszystko psuje, a, że w miesiącu ślubu nie ma litery "r" i takie tam. Koszmary również miałam, że na weselu nie było co jeść :) Ale wszystko się udało. My trwamy przy sobie, mamy dwoje dzieciaczków i to jest sensem naszego życia.
    Po przeczytaniu Waszej historii, widzę Was razem za kilkadziesiąt lat jako dwoje staruszków dalej zakochanych w sobie, trzymających się za ręce. To nieczęsty widok :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no prawda, "mój ci on!" haha

      podejrzewam, że slub tyle nie zmienia co nadejście dzieci <3
      my sami jeszcze nie możemy zdecydowac kiedy będzie na nie czas, ile ich chcielibyśmy mieć i czy w ogóle...zdanie nam się zmienia pod wplywem wydarzeń w zyciu i rożnych trudności, ale myśle, że dzieci dopelniają kochającą 2kę ludzi i na nas też przyjdzie pora na "dojrzałe" rodzicielstwo.

      z tymi staruszkami powtarzają nam wszyscy znajomi i bliscy ;) śmieją sie ze skoro od gówniarza razem tyle przeszliśmy- a wszyscy mówili że to sie rozpadnie, bo mlodość to zmienność- to nie ma opcji, kto jak nie my będziemy starowinkami spacerującymi pod rękę? ;)

      Usuń
  4. Nie zanudzilas, przyjemnie sie czytalo :) w niektorych momentach az lzy polecialy bo jakby sie czytalo o sobie :)
    Bunny, ty wrozysz z kart??????? Czy zle zrozumialam zdanie o kartach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wróżę z klasycznych. ale tylko sobie i najbliższym.
      i nie mogę skłamać- sprawdza się.

      Usuń
    2. Jak si nauczylas czy moze ktos, babcia itd? Ja zawsze chcialam umiec wrozyc z kart, tarota sie jaks troche boje :D ale klasyczne czemu nie ;)

      Usuń
    3. kiedyś podpatrywałam babcię, potem znalazłam gdzieś klucz, nauczyłam się znaczeń kart i poszło.

      Usuń
  5. Nie jestem mężatką, ani narzeczoną, ale mimo wszystko czuję, że Twoje obawy, Twoje "ale" to naturalna rzecz. Bardzo długo podglądam Twojego inspirującego bloga i pierwszy raz czytam tak osobisty, tak intymny wpis. Jest mi bardzo miło, bo ogromnym zaufaniem obdarzyłaś nas- czytelniczki publikując ten post. Kochana... Kolejny etap mimo obaw będzie zapewne ekscytujący i pełen miłości, przecież się kochacie. I nie słuchaj tych znudzonych żon twierdzących, że po ślubie się zmieni. Ciesz się chwilą, płyń przez nią, a reszta na pewno się ułoży. Pozytywne myślenie, to podstawa :) Z całego serca życzę Ci spokoju i niech złe myśli, które kiełkują w Twojej głowie, te niepotrzebne analizy, niech sobie idą- a kysz, a kysz :)! Wszystkiego dobrego, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka rozmowa z Wami bardzo mi pomogła ;)
      wątpliwosci poszly precz, zostala tylko nerwówka, ale ja jestem osobą znerwicowaną, więc to pewnie do samego ślubu ze mnie nie zejdzie. jakoś muszę przetrwac, tylko z niewyspania już jest mi źle- oczy pieką, glowa boli drugi dzień mimo proszków...
      chyba wezmę coś uspokajajacego i może wtedy pośpię....
      dziękuję ;*

      ps. bardzo mi milo, ze po takim osobistym wpisie się odzywacie ;* że mnie czytacie, że nie zniechęcam was takimi dlugimi gadanymi wpisami, bo łamię konwencję swojego bloga, a to jest zawsze ryzyko, że blog straci spojnosc.

      Usuń
    2. A tam konwencja bloga. Jesteśmy tu nie tylko dla treści włosowej, ale i także dla Ciebie, bo gdyby nie Twoja osobowość i przyjemny sposób pisania na pewno nie byłoby nas tak dużo :) Mam nadzieję, że przynajmniej zainwestowałaś w meliskę, skoro już tak masz, że się denerwujesz ;)?

      Usuń
    3. dziewczynki poleciły mi różne uspokajacze i chyba działa ;D no i otacza mnie mnóstwo znajomych/gości, więc nie mam czasu się stresować.

      Usuń
  6. Nie jestem jeszcze mężatką, dopiero mnie to czeka, dlatego chętnie czytam wszystkie Twoje wpisy związane ze ślubem, jestem ogromnie ciekawa jak to będzie i super, że dzielisz się swoimi doświadczeniami. Chciałabym przesłać Ci jak najwięcej szczęścia i spokoju! :)

    Zwróciłaś uwagę na jedną rzecz która i mnie dotknęła, choć sama jeszcze nawet nie dostałam oficjalnie pierścionka zaręczynowego - mam na myśli nastawienie innych mężatek. "Zobaczysz, zmieni się, będzie gorzej, faceci to świnie, będzie ci ciężko, nic nie będzie robił" i wiele gorszych wieszczeń... nie mam siły tego słuchać, jednocześnie jestem przerażona i wściekła, bo wierzę, że to ten mój jedyny. nie wyobrażam sobie mieć nastawienia innego niż to pozytywne i optymistyczne, inaczej byłoby to wszystko bez sensu.. ale nie da się ukryć jak bardzo beznadziejne jest to nastawienie innych osób. mam nadzieję, że może choć uda mi się uniknąć ich błędów i odnaleść szczęscie :) nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej :)
    zobaczysz, obie pokażemy tym innym mężatką, że małżeństwo jest fajne! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, spokoju i zdrowia to przesyłajcie mi jak najwięcej, bo to najpotrzebniejsze mi teraz wartości ;D

      nie sądzilam, ze tego typu wpisy was zainteresuja, bo wcześniej tak pół na pól chcieliście i nie, więc ciągle myślalam tylko- nie pisz tyle o tym ślubie, wielkie co, malo to ślubów? i się troche hamowałam.
      ale doszlam do wniosku, ze kto chce niech czyta, kto nie ten nie...a blog to pamiętnik i kiedyś będzie mi milo to czytac, w końcu pisze go też dla siebie...

      nie wiem co jest z tymi kobietami, że one tylko ciągle narzekają na swoich lubych ;/
      nawet ostatnio u mlodej meżatki ale juz z 3 dzieciaczkow <3 bratowej mojego A.- zobaczysz, będziesz żalowala itp. ;/
      no cholera jasna...
      zawsze wtedy arogancko dokladam- a ty wyszlaś za maż i co też żalujesz?
      i slyszę odpowiedź- ale wiesz, my to inaczej, my mamy dzieci....
      hmmmm... my też będziemy miec- odsapuję.
      no tak, ale tyle lat jesteście razem to po co wam ślub? ;D

      nie ogarniam tego, dlaczego inni zaslugują na ślub, a jak ktoś juz żyje razem na kocią lapę to jak sie w końcu zdecyduje na ślub, na legalizację prawną to wielkie halo i wydarzenie roku ;/
      tak samo jak nie rozumiem tej nietolerancji gdy bierzemy sam slub cywilny i wtlaczania nam ze koscielny to jest slub, a nasz to tylko papierek...gdy ludzie znaja nasze stanowisko nt. kosciola i religii.
      i nie szanuja naszych pogladow, wiec szkoda pustych slow do nich, ktorych nigdy nie zrozumieja...i zeby to starzy... a to i mlodzi.
      a my mamy twarde stanowisko- hipokryzji i robieniu czegos na pokaz od zawsze mowimy NIE.

      mysle ze to jak ludzie po latach oceniaja instytucje malzenstwa zalezy od tego czego oczekuja i w jakim momencie wspolnego zycia zawiazuja zwiazek malzenski...
      jak ktos oczekuje gwiazd z nieba, pelnego odlotu i szczescia non stop to mysle ze sie przejedzie.

      my mamy poczucie siebie jako "stare dobre malzenstwo", jest milosc, ale juz inna, dojrzalsza, weszlo partnerstwo, kolezenstwo, przyjazn...rozowe okulary zdarzyly nam opasc, jestesmy dla siebie bolesnie szczerzy ale prawdziwi.
      na pewno znamy sie ze soba najmocniej na swiecie, troche jakbysmy byli zwiazani wiezami krwi...jedno czuje to co drugie zdarzy pomyslec, nie umiem wytlumaczyc tego co nas lączy.

      wiem jednak z doswiadczenia z innymi parami, ze ludzie maja bardzo rozne definicje udanego zwiazku i milosci i to jest chyba ten problem.
      a rozne oczekiwania, brak tolerancji i zrozumienia plus egoizm moga zabic wszelkie pozytywne uczucia, jak bysmy ich nie nazywali.

      Usuń
  7. Bunny, z ta rutyna i tym, ze maz sie przestaje starac... Roznie z tym bywa u roznych par, my za miesiac mamy 4ta rocznice slubu, nie ukrywam, ze jest inaczej, ale to nie znaczy gorzej.Jak widze, ze moj K. przestaje sie starac, to go motywuje;) kluczem do sukcesu jest rozmowa. Wedlug mnie niekoniecznie sam slub wszystko zmienia, tylko raczej pojawienie sie dziecka, bo malo czasu dla siebie, itd.
    Stres i watpliwosci sa normalne, bo to zobowiazanie, odpowiedzialnosc, ale tez poczucie bezpieczenstwa. Jesli oboje bedziecie sie starac, bedzie super :)
    Cudowna pare tworzycie <3
    AnaBelle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozmowy i motywacje, też zawsze tak uważalam ;)
      dziękujemy ;*

      Usuń
  8. Króliczku Kochany :*
    Jestem już parę lat po ślubie, gdy się pobieraliśmy byliśmy parą z 8-letnim stażem, za nami już pierwsze poważniejsze burze i zawirowania w związku, ale jakoś przetrwaliśmy razem, jesteśmy rodziną, mamy upragnione dziecko, na które bardzo długo czekaliśmy, o które bardzo mocno się staraliśmy ...
    Gdy przeczytałam Twój wpis, wszystko mi się przypomniało, to, jak poznałam męża, jacy byliśmy zakochani, też przez pierwsze lata żyliśmy na odległość ...
    Prawie się popłakałam, czytając to ...
    Króliczku, jesteś wspaniałą osobą, Twój A. i stworzenie z nim rodziny jest dla Ciebie najważniejsze, Wasza miłość jest najważniejsza i pewnie dlatego tak to przeżywasz. Widzisz, co dzieje się ze związkami, małżeństwami wokół, że się rozpadają i może podświadomie boisz się o Was, ale nie słuchaj innych, nie słuchaj tych słów, że po ślubie wszystko zmienia się na gorsze (nawet jeśli najczęściej tak się dzieje, bo nie ma idealnych związków, każdy przeżywa wzloty i upadki), tylko walcz o swoją miłość, swoje szczęście, swoją rodzinę, bo to jest w życiu najważniejsze!
    Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze, będzie tak, jeśli Wy będziecie tego chcieli. A przecież chcecie :)

    Życzę Tobie (Wam) wszystkiego najcudowniejszego, wspaniałego ślubu i szczęśliwego życia, bo zasługujesz na to Kochana! :*

    p.s.
    No i się popłakałam ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj nie "płakaj" ;* (A. zawsze tak do mnie mówi z uroczą minką i od razu się uśmiecham jeśli płaczę ;D)
      dziękuję za tak cudowne slowa ;*
      na pewno tworzycie wspaniałą kochającą się rodzinę! wszystkie pary mają wzloty i upadki, nie ma ideałów, ważne umieć sie pozbierać i wszystko brac we dwoje na klatę.

      Usuń
    2. Już nie płakam blondasku :-* ;-)
      I ja Tobie też dziękuję za miłe słowa :)
      P.s.
      Make-up próbny już byl? ;-)

      Usuń
    3. był ;) tylko mi średnio wyszło, ta częśc ruchoma za jasna ten róż ;/ i wyglądalo jak szaro-cielisty, ale też ladnie...
      i chyba nie będę mocno walić tych cieni, bo raz że mi się osypie, oczy i tak w sekundzie mam podrażnione i łzy mi lecą ;/ to tylko gorzej będzie wyglądac... możliwe też że w razie upalu mocno wytuszuje rzesy a z cieni zrezygnuję.

      Usuń
    4. Bunny, rób tak, żebyś czuła się dobrze w makijażu, a i tak pewnie pięknie będziesz wyglądać :*

      Usuń
  9. Bunny, tak jak napisał andy, każdy ma chwile zwątpienia. A szczególnie przed ślubem. Wiadomo, coś się zmienia. Wiem coś o tym ;) Pamiętam do dziś jak ja się bałam przed swoim "wielkim dniem". Spać nie mogłam, jeść też nie. Stres ogromny. I strach o to, jak to teraz będzie, itp. Jesteśmy już po wypowiedzianym "TAK" ponad 6 lat, i jakoś dajemy sobie radę. Wiadomo, że nie zawsze jest pięknie i różowo. Ale razem ze wszystkim można sobie poradzić. Wystarczy tylko naprawdę tego chcieć.
    A czy tak zwana "rutyna" małżeńska rzeczywiście musi być taka zła? ;)
    Nie przejmuj się zbytnio tymi "dobrymi radami" zamężnych koleżanek. Przecież wy już od 6 lat mieszkacie razem, sami, beż rodziców. Więc już wiecie co to znaczy codzienne życie. Nie masz się czym martwić.
    Pozdrawiam ankaa86 ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję ;* tak myślę ze tyle sie znamy, że przeciez jeden dzień nie zmieni go w potwora ;D

      Usuń
  10. Kochanie aż się poryczałam ;* Jesteście wspaniałą parą, musi być dobrze! Ślub tego nie zmieni, jedynie umocni waszą miłość :)
    Nie patrz na innych, bądź szczęśliwa! To Wasze życie i wierzę w to,że będzie lepiej niż jest. Każdy musi przejść swoje problemy, chwile zwątpienia, ale tylko po to,żeby później mogło być lepiej ;*

    Nie zamartwiaj się tylko rób się na bóstwo i pokaż innym jak to jest być szczęśliwą i piękną mężatką! :D
    A wpis naprawdę piękny i więcej znaków chyba nie musicie dostawać, żeby wiedzieć, że jesteście sobie przeznaczeni ;**
    Trzymam za Was kciuki i życzę wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za wcześnie na robienie na bóstwo ;) kolo połowy tygodnia zacznę ;) zreszta, będę normalną, tą samą Bunny...tylko fryzura będzie ciut doskonalsza jak na co dzień i sukienka wyjątkowa.
      nie będzie WOW jak za sprawą różdżki, bo ja na co dzień dbam mocno o swój wizerunek i podejrzewam, że sporo osób może uznać-eee... wyglądała tak normalnie, przeciętnie, jak zawsze ;D
      a ja nie przełamię się by zrobić z siebie sztuczną wypacykowana lalę, bo czulabym się tego dnia koszmarnie ;/ strasznie nie lubię byc "przebrana", przez to mialam lipną studniówkę i to mnie nauczylo, że ważne byc sobą- inni i tak cię obgadają ;)
      dziekujemy ;*

      Usuń
    2. Tzn niezupełnie o to mi chodziło ;)
      chodziło mi bardziej o takie domowe spa, kąpiel ze świeczkami z olejkami, pełen relaks przed ślubem,żebyś była piękna i wypoczęta :)
      A pięknie wyglądasz zawsze i nie ma o co tu się spierać :D

      Usuń
    3. aaa...no to taki relaks to wieczor przed ;)

      Usuń
  11. kochana nie patrz na zniaki, na to co inni mowia, Ty go kochasz i to sie liczy!! 10 lat to kupa czasu, poznaliscie się już świetnie, będzie piekny krążek na palcu i cudowne wspolne życie :) dont worry, to na pewno stres zwiazany z przygotowaniami ;***

    OdpowiedzUsuń
  12. Wzruszyłam się.

    OdpowiedzUsuń
  13. jeśli mogę coś zasugerować, to widzę Cię w blondzie na poziomie 9, myślę, że byłoby Ci idealnie :) No i życze powodzenia w tym jedynym dniu, aby wam się szczęściło już do końca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam blond na poziomie 9 z refleksami 10.
      to zdjęcie, które dodalam jest stare, mieliśmy po 18 czy 20 lat... dziś mam juz zupelnie inne wlosy.

      Usuń
  14. Bunny, nie wszystkie małżeństwa są takie same nie słuchaj ludzi tylko siebie. Ja wyszłam za mąż w wieku 22 lat, mój też miał 22 lata, oboje na studiach, w weekendy pracowaliśmy... Pobraliśmy się z takiej wielkiej miłości jak Ty i Twój A. 21 sierpnia mamy 9 rocznicę ślubu, pojutrze 5 urodziny naszej córeczki. I jest pięknie:) Cały czas żyję jak w bajce. Da się - tylko trzeba chcieć i pielęgnować uczucie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przed ślubem się zbytnio nie denerwowałam, więc na ten temat nie mam niestety rady.. ale za to głupie gadanie, że po ślubie coś, cokolwiek się zmienia to bzdura. Nic nie jest gorzej, ani inaczej. Jeśli Twój mężczyzna dba o Ciebie na co dzień to na pewno nie przestanie się starać i po ślubie.. Jestem mężatką od jakiegoś czasu i powiem Ci jedno. To jak jest po ślubie zależy tylko i wyłącznie od nas i od tego jak sobie tą rzeczywistość ułożymy. I nie słuchaj głupiego gadania. Mieszkacie razem od dłuższego czasu i było Wam dobrze więc czemu cokolwiek miałoby się zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  16. 6 lat wspólnego mieszkania to jest jak 6 lat małżeństwa, więc myślę, że już jesteś doświadczona w małżeństwie. A przy okazji w czepku urodzona! Życzę Wam piękna i dobra na co dzień, niezależnie od statusu! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Myślę, że to całkiem normalne co teraz czujesz. Decyzja o ślubie jest poważna i niejako najważniejsza w życiu. Ciężar tego wyboru samoistnie powoduje stres, lęk, wątpliwości i multum innych emocji, które trudno opanować. Będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Widzisz Bunny, a ja znam inne podejście moich bliskich do małżeństwa, przynajmniej dwóch młodych małżeństw z rodziny- zarówno młodej ciotki, jak i kuzynki, które obie twierdzą, że małżeństwo dało pewną pewność do do drugiej osoby, to prawda, ale też śmiało mówią, że o ile weszła większa codzienność do ich zachowania, o tyle stwierdziły jasno: starają się mocno, doceniają, kochają, szanują. I choć są zapracowani, uwierz mi, że ich małżeństwa widać, że są silne i bardzo się kochają :) Jedna para, podobnie jak wy, pobrała się po 10 latach związku (obecnie 5 lat po ślubie), druga po 3 latach (obecnie 4 lata po ślubie). Pamiętaj- wy już się poznaliście, mieszkacie razem dłuższy czas i praktycznie żyjecie już jak małżeństwo (mam nadzieję, że mogę tak powiedzieć?). Wcześniej wiele dziewczyn wychodziło za mąż po roku, dwóch latach znajomości, bez mieszkania z sobą i dla nich to często był szok związany z życiem razem. Nie dość, że mąż, to jeszcze jak tu wszystko ogarnąć, przeżyć, zapanować, radzić sobie i jeszcze...kochać jak dawniej. Wy na tym polu macie doświadczenie i to NA PEWNO jest plusem, ponieważ praca, obowiązki was nie przerażą- będą tylko kontynuacją tego, co robicie obecnie, a mam nadzieję, że ślub doda wam jeszcze nowej energii i starania się o siebie :)

    Pozdrawiam ciepło
    podczytująca Brunetka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, oczywiście- nie ukrywam, że żyliśmy jak małżeństwo od samego zapoznania ;D
      też tak myślę, że ludziom nie udawało się ze względu na slabą znajomośc przed ślubem, nie znali swoich wad i zlych nawyków, albo wychodzili za siebie kierując sie rozsadkiem czy interesem...mamy inne czasy, co prawda dziś latwiej się rozwieść w razie czego niż męczyć cale zycie i codziennie dokopywac sobie...

      ale ja nie zakladam zadnego rozwodu jeśli chodzi o nas ;)
      pozdrawiamy ;*

      Usuń
  19. piękna notka.
    bardzo się cieszę, że masz swój ideał... łączy was cudowne uczucie, które widać! właśnie najlepiej zaczynać jako gówniarze, niektórzy są po prostu dojrzalsi od rówieśników :)
    życzę wam kolejnych 10 lat i nie bój się powiedzieć tak! co z tego, że troszkę namietnosci opadło, co z tego!!! liczycie sie wy i wasza miłość :) pozdrawiam cię serdecznie, od dawna czytam twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Drogi Króliczku.Mnie w tej chwili życie na tym polu doświadcza niezbyt przyjemnie...Ale wierzę ze kryzys minie-on jest po to by go rozwiązać,przetrwać...jest swojego rodzaju próbą...

    Pięknie napisałaś o Waszej miłości :D Jestem przekonana że skoro już tyle razem przeszliście to dlaczego,do licha,słuchasz głupot wygadywanych przez inne kobiety??? !!! Bunny...to takie stereotypy ze po ślubie gorzej itp.Wiadomo ludzie muszą się dotrzeć ale Wy ten etap macie za sobą,prawda? :D
    Kochana ciesz się Waszą miłością :D niech rozkwitnie i umocni się jeszcze bardziej :D -TEGO WAM ZYCZĘ Z CAŁEGO SERCA

    ps.pięknie razem wyglądacie :D

    Joanna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, my dotarci tak, że boję sie czy niedlugo się nie zatrzemy(taki suchar ;D)

      wiem że to stereotypy, ale przykro mi, że rzadko slyszę glosy pozytywne- wiesz, bedzie fajnie, pomysl niedlugo przyjda dzieci...bedziecie sobie mowic mężu mój, żono moja itp. ;)
      takie bzdetki podnoszą na duchu... stres i tak jest więc szkoda że ludzie dokladają doła ;/

      dziękujemy ;*
      i oby tobie też wszystko się poukładało szybciutko, kryzysie a kysz!

      Usuń
  21. Oj kochana,łza zakręciła się w oku!Nie bój się.Będziesz bardziej szczęśliwa.Za kazdym razem ,jak się spojrzysz w Jego oczy,będziesz widziała MIŁOŚĆ,która będzie tylko rozwijała się z biegiem lat,a inni...?Niech zajmą się sobą!Kochaj i bądz kochana,tak na zawsze już!

    OdpowiedzUsuń
  22. Co do rutyny-NIEPRAWDA!!!!JEST INACZEJ_LEPIEJ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Bunny!
    Jesteście niesamowitą parą, mimo tylu lat nadal o siebie zabiegacie i walczycie. To jest prawdziwa miłość (zresztą to już sama wiesz;) ) ale wątpliwości nawet u tak kochającej sie pary to rzecz normalna:) Nie przejmuj sie tym, tak jak napisałaś wkrótce będziesz się z tego śmiac i nie będziesz mogła się nadziwić dlaczego były te wątpliwości:) Papierek owszem trochę zmienia ale wg mnie na plus raczej, ma sie tą ''pewność'' ktora jednak jest potrzebna. Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze a dzień ślubu będzie jednym z najpiękniejszych w Twoim życiu i będziesz się swietnie bawic:) Nie znam Cię osobiście,tylko z bloga i forum ale wydajesz się być w porządku kobietką. A w porządku kobietki nie maja "strachów" ;) Powodzenia Króliczku!:)
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  24. Ps. (zapomnialam wczesniej dopisac) Olej opinie innych,przeciez wiesz ile jest warte wasze uczucie:) a tamte znajome moze mowia tak ze "po slubie ebdzie gorzej" bo zazdroszcza magii samego dnia slubu?ze to juz za nimi? albo najzwyczajniej przestaly sie same starac we wlasnych malzenstwach i gorzknieją;)
    Paula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mocne słowa ;D ale bije z nich prawda, dziekujemy ;*

      Usuń
    2. Niestety, wiele kobiet po ślubie, szczególnie gdy pojawiają się dzieci, zapomina o sobie, swojej kobiecości i o tym, że jeśli mają męża, to także trzeba się starać. Inaczej zaczynają żyć jak brat z siostrą, bądź rodzice, ale nie jak para, kochankowie, małżeństwo.
      Później te same panie biegając w dresach i z tłustymi włosami, mając 20 kg więcej bo "nie chce mi się z tym nic robić" narzekają "ooo, on przestaje się starać, nie to samo co przed ślubem...". Trzeba pamiętać o czasie dla siebie, o ciepłym uśmiechu, o kupieniu ładnej szminki czy sukienki raz od czasu i pamiętania o tym, że jest się przede wszystkim kobietą, a na drugim miejscu żoną, mamą.

      Usuń
    3. myśle że masz 100% racji.

      Usuń
    4. Dla mnie taką motywacją są moi rodzice, którzy pomimo 20 kilku lat stażu małżeńskiego wciąż bardzo się kochają i widzę, jak patrzą na siebie i jak im dobrze razem :)

      Po prostu nie można zapominać też o sobie. Nie jest to łatwe, tym bardziej gdy wiele czasu zabierają nam obowiązki, ale gdzieś zawsze powinno to być. Ja nie mam aż takiego doświadczenia, jak Wy (z TŻ jesteśmy razem dwa lata, rok mieszkamy razem, przyzwyczajamy się do siebie, żyjemy razem, dzielimy takie zwykłe-niezwykłe, codzienne życie i bardzo się cieszę, że na wspólne mieszkanie się zdecydowaliśmy), ale wiem, że mieszkając razem rutyna może przyjść szybko. Ja wygoniłam ją mocnym kopniakiem w pośladki :) Jak pisała jedna z dziewczyn, zawsze ważna jest rozmowa, a nie pielęgnowanie w sobie złości i żalu, czy tylko rzucanie oskarżeniami. Widzę, że pod tym względem myślisz tam samo i bardzo mnie to cieszy. Myślę, że ślub aż tak w życiu wam nie "namiesza" :)

      Usuń
    5. my od zawsze gadalismy mnóstwo, czasem cale noce do rana, więc u nas z komunikacją raczej nawet przy klótni nie ma problemów, prędzej drzemy się tak że iskry ida, ale to też dobre- bo konflikty szybko między nami gasną...

      Usuń
  25. Dwa razy do roku, na święta, od wielu już lat, składam Wam te same życzenia. Nie bez powodu... Pamiętaj, że "Małżeństwo i rodzi­na są tylko i wyłącznie tym, co sa­mi z nich czynimy". Żaden związek nie jest podobny do innego, a ludzie lubią narzekać. W natłoku spraw życia codziennego zapominają o miłości, o znakach, małych gestach. Nie przejmuj się tym i kreuj własną bajkę. Na pewno będzie miała happy end, ale to pewnie za jakieś 70 lat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. matko to musielibysmy juz pod 100tke leciec ;D
      ale dziekujemy ;*

      Usuń
  26. W pewnych momentach łzy aż się cisną do oczu. Macie wielkie szczęście i jeżeli się kochacie żadne gadanie ciotek wam w tym nie przeszkodzi :) Tak jak napisała Żanett to wy decydujecie jakie będzie wasze małżeństwo :) Tylko wy :)
    Życzę wam wytrwałości i takiej miłości jak teraz i żebyś za 40 lat się z tego śmiała :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Małżeństwo to piękna sprawa i właśnie w małżeństwie każda ze stron musi się starać aby było jeszcze lepiej nawet gdy jest super! Nie wierz stereotypom:*

    OdpowiedzUsuń
  28. Podobnie do nas. My tez razem od 16roku zycia-mojego 16-tego :p
    Ale my stanooowwwczo za mlodzi na slub (23 i 25lat)
    I podzielam twoje pogady-ja rowniez uznaje za prawdziwy slub tylko cywilny i nie zamierzam sie bawic w ten caly cyrk i pokazowe. Od dziecka mialam takie zdanie i jesli do tej pory go nie zmienilam, nie zmienie nigdy:)
    Zycze szczescia, kochajcie sie i najwazniejsze szanujcie do konca zycia:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Bunny małżeństwo to kolejny etap Waszej wspaniałej podróży,a nie jej koniec ;) To poważna decyzja i dlatego masz wątpliwości, ale nie przejmuj się głupim gadaniem. Przez tyle lat staraliście się i zabiegaliście o siebie, Wasza historia jest taka piękna - przetrwaliście niejedną burzę :)Przychyla się do zdania Lotty i Żanett - tylko WY decydujecie jakie będzie Wasze małżeństwo. Głowa do góry Piękna Pani :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Cudownie razem wyglądacie i trzymam za was kciuki bardzo, bardzo mocno!! :*

    novelove

    OdpowiedzUsuń
  31. Bunny lubię styl Twojej pisaniny..

    Nie jesteś pierwsza i ostatnia z wątpliwościami-do mojego ślubu rok i 2 tygodnie a jak się kłocimy to wywiązuje się walka na noże-w jednej chwili zabiłabym go kapciem a w drugiej nie wyobrazam sobie byc z kimś innym..:)

    Strasznie wk** mnie gadanie,ze po slubie wszystko się zmienia na GORSZE..z moich obserwacji wynika,ze dzieje sie tak w przypadku kobiet, które czują się pewnie dopiero w małzenstwie i zaczynają przytłaczać swojego partnera sądząc,ze mogą teraz wszystko bo on i tak zostanie..Szacunek ustępuje miejsca bucie i rosnącym wymaganiom..a potem jest biadolenie; ,,on nie jest juz taki jak przedtem.."

    Wszystko zależy od Was i od wzajmnego SZACUNKU i miłości..
    Bo jak jest szacunek to jest i miłość, widzę to po swoim 4,5letnim związku.
    Do niedawna myślałam,ze to juz chyba przyzwyczajenie mieszkać ze sobą tyle czasu i slub bedzie w zasadzie dopełnieniem tradycji,ze owszem kochamy się ale bez fajerwerków..Ale własnie wrocilismy z urlopu na który wybralismy się ze znajomymi i na Marcina byłam ,,skazana" bite 2 tygodnie(zazwyczaj robimy sobie weekendowe przerwy od siebie zeby nie oszaleć), po przyjezdzie pomyslałam,ze teraz to trzeba od siebie odpoczać;P Przywiózł mnie do Rodziców i gdy odjechał, zrobiło mi się jakoś smutno..nie minął kwadrans jak dzwoni i mówi,ze jakoś mu tęskno za mną....:D Wtedy poczulam,ze czas wcale nas nie zmienil,ze znamy siebie tak dobrze i tak samo czujemy i małzenstwo nie niesie ze sobą zadnych konsekwencji, których się obawiałam tak samo jak Ty teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zabicie kapciem leżę i chichram ;D i mój A. też, musialam mu powiedzieć co go czeka- w razie czego ;*

      dobrze, że tak wiele z was czuje podobnie do mnie i uspokajacie mnie niesamowicie ;)

      Usuń
  32. ze swoim facetem jestem juz 5 lat,od 4 razem mieszkamy a jesteśmy rok po ślubie.Ze swoich obserwacji mogę powiedziec że po ślubie nic się nie zmieniło:)nadal jest super.Nadal się bardzo kłócimy,nadal razem oglądamy filmy i nadal nie możemy bez siebie życ.Wszystkie swoje złe cechy już wcześniej poznaliśmy i nic nas nie zaskoczyło po ślubie.Myślę że dużo bardziej zmienia się w związku gdy pojawiają się dzieci.Ale to przecież może byc też pozytywna zmiana:)tego na razie nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  33. Króliczku,to że masz watpliwości to nic zlego,świadczy tylko o tym że Twoja decyzja jest poważna ,że tak do tego podchodzisz.Nic się nie martw,wasza historia bardzo dobrze rokuje na przyszłość,a A. wygląda na porzadnego człowieka.Ja po ślubie jestem już siedem lat ,wychowujemy dwójkę dzieci i pewnie ,różnie bywa,nie zawsze jest różowo,ale trzymamy razem bo gramy w tej samej drużynie.Moja rada dla Ciebie i A. to taka,żeby się nie spinac za bardzo,ślub to nie koniec świata,w sercach zostancie dla siebie tymi małolatami ,którzy dopiero się poznali,starajcie sie byc dla siebie atrakcyjni i nadal umawiajcie sie czasem na randki,to powinno być o.k.goga

    OdpowiedzUsuń
  34. Kurcze naprawdę życzę wam szczęścia. Nie martw się najpiękniejsze własnie jeszcze przed wami :)) głowa do góry ;**

    OdpowiedzUsuń
  35. No pewnie rozwaliłaś tym wpisem nie jednego,mi też się na serduchu zrobiło miękko,nie martw się kochana na pewno wszystko będzie dobrze.Jestem po ślubie 14 lat myślę,że z każdym dnie kocham bardziej swojego męża również miałam podobne wątpliwości,ale na pewne rzeczy nie mamy wpływu staraj się być optymistką,zawsze są dni lepsze i gorsze jak w życiu,ale jesli się kochacie będziecie dla siebie podporą,pozdrawiam Ola :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  36. Bunny kochanie, ślub tylko i wyłącznie umocni Wasze uczucie, nie mam co do tego wątpliwości, bo komu jeśli nie Wam miałoby się udać? Po tylu przeciwnościach i zawirowaniach? :-* to normalne, że mimo szczęścia obawy i wątpliwości się pojawiają, bo zawsze nieco przeraża nas to co nieznane :-) stworzycie wspaniałą, kochającą się i szanującą rodzinę i nadal będziecie się wspierać w każdych sytuacjach, kłócić się o różne rzeczy, wkurzać na siebie, ale kochać :-)
    Nie dajmy się zwariować! Ja też na każdym kroku czytam, że po urodzeniu dziecka wszystko zmienia się na gorsze, też miewam w nocy koszmary, ale co ma się zmienić na gorsze, jeśli będziemy się starać, kochać i nie odpuszczać? :-) NIC! Będzie dobrze i będziemy szczęśliwe :-*

    OdpowiedzUsuń
  37. Wzruszył mnie ten Twój wpis ;)
    Do mojego ślubu pozostało 8 miesięcy ale nie wydaje mi się żeby zrobił rewolucję w moim życiu ;) Tak jak pisałaś myślę, że dzieci bardziej są przyczyną zmian bo wtedy zmienia się całe życie, nie tylko postrzeganie świata ale i organizacja i wszystkie wyrzeczenia ;P
    Mojego R poznałam mając 9 miesięcznego synka z 1 małżeństwa ( ślub cywilny ) i nie będąc od 2 miesięcy z byłym mężem.
    Nie będę się wgłębiać w szczegóły ale trafiłam na najlepszego faceta na świecie, który mojego synka zaczą traktować jak syna i jest dla niego ojcem. Zamieszkaliśmy ze sobą po 2 miesiącach znajomości po kolejnych 6 miesiącach zdecydowaliśmy się świadomie na 2 dziecko. Teraz mamy 2 cudownych synów jeden 3 lata drugi roczek i za nie cały rok pobieramy się.
    I mimo, że co miesiąc wywalam go z domu :P bo nasze kłótnie są jak tornado, to jak go nie ma w domu chodźby jedną noc, to szaleje i nie jestem w stanie żyć. Wiem, że to jest facet na ktorego czekałam całe życie i mimo, że nie jestem zbytnio wierząca i nie chodzę do kościoła biorę z nim ślub kościelny ( on jest wierzący i praktykujący) bo jakoś więcej dla mnie to znaczy i jest dla mnie jakby nie do odkręcenia :P biorąc pod uwagę ślub cywilny, który miałam za 1 razem ;)
    Kiedyś ( biorąc 1 ślub) łapałam się za głowę myśląc, że ludzie są poje..... biorąc kredyty na wesele i spłacając je niewiadomo ile. Wolałam ten kredyt wziąć na wakacje i wyjechać gdzieś. Teraz sama będę zmuszona wziąć kredyt żeby to wszytsko ogarnąć ale chcę tego bo to jest 1 dzień w życiu i nic nigdy tego nie zastąpi :) Na wypasione wakację pojedziemy na emeryturze ;)
    Życzę Ci duuużo szczęścia w małżeństwie i kiedyś fajnego małego bobaska bo to jest dopiero frajda w życiu, inne rzeczy mogą poczekać( przynajmniej w moim przypadku - mam 25 lat :) i nie wiem kiedy zrobię karierę :D )

    OdpowiedzUsuń
  38. dziękuję kochane za wszystkie komentarze, mega wsparcie i mnostwo pozytywnej energii ;*

    OdpowiedzUsuń
  39. Bunny to co teraz czujesz, ta niepewnosc, obawa jest naturalna. Ja tez to przechodzilam. Obawa co do przyszlosci, strach i zewszad syszane glupotze po slubie jest gorzej powodowaly ze mialam ochote zwiac.
    Poznalam swoja polowke majac niespelna 17 lat, tuz po naszych 21 urodzinach (jestesmy rownolatkami) pobralismy sie. Tak wielu ludzi nie wierzylo ze przetrwamy, ze dzieciaki bawia sie w dom. Bylismy mlodzi, szaleni, wyciskalismy zycie jak cytryne. Po 4 latach przyszla na swiat nasza corka, tak bardzo oczekiwana.
    Teraz gdy za miesiac bedziemy obchodzic 15 rocznice slubu, gdy patrze na mojego lysiejacego juz meza i zwariowana 11-letnia corke wiem ze sa najlepszym co mnie w zyciu spotkalo.
    Tak wiec droga Bunny ciesz sie tym ze bedziesz mloda mezatka, ciesz sie przygotowaniami do tego szczegolnego dnia bo ja wiem ze milosc po slubie nie jest mniejsza, gorsza czy mniej namietna.
    I mowi ci to szalenie szczesliwa mezatka z 15 letnim stazem dla ktorej maz jest jak... powietrze. Po tylu latach bycia razem, po niejednej burzy, trudnych chwilach wciaz nam razem po drodze, wciaz idziemy razem z reke wspolnie stawiajac czola zyciu. I oby na zawsze...
    Aska, podczytujaca Cie blondynka

    OdpowiedzUsuń
  40. Piękna historia ;)
    Pamiętam przed moim ślubem również czułam niepewność mimo, iż mieszkaliśmy razem i wiedzieliśmy czego możemy się po sobie spodziewać. Jednak taki lęk jest. Również nie wiedziałam co o tym myśleć, trochę się pogubiłam. Jednak wiedziałam, że mega go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego, a ślub przed Bogiem może nas tylko do siebie zbliżyć. Wesele gdzie najważniejsza rodzina jest z Tobą i się cieszy z Twojego szczęścia to niesamowite przeżycie. Ja też wiele razy słyszałam "żeń się czemu masz mieć lepiej niż my" hehe, ale to chyba takie tylko głupie żarty. Bo gdyby wszyscy mieli by tak źle to po co by dalej w tym trwali? ;)
    Życzę dużo miłości, cierpliwości i wytrwałości ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  41. Kochanie, wzruszyłaś mnie do tego stopnia że aż mi łzy poleciały :( Ja jestem pewna, że z A. was czeka wspaniała przyszłość, a taka niepewność to coś zupełnie normalnego. Chciałabym kiedyś tak jak ty usiąść i powiedzieć do ukochanego że było warto, warto było tyle przejść dla takiej miłości <3
    Dużo szczęścia dla Was kochani :*

    OdpowiedzUsuń
  42. Ptrzetrwaliśce wiele, piękna historia. Nie może być inaczej jak dobrze:-) a wątpliwości dopadają każdego. Was połączyło to coś, co trwa do dziś i nie wierzę że w świetle życia małżeńskiego miałoby się to zmienić:-)

    OdpowiedzUsuń
  43. Przede wszystkim podziwiam Cię za odwagę do opublikowania tego posta i zaufanie jakim nas darzysz :) Nie wiem czy kiedykolwiek czytałam tak osobisty i szczery post. Przede mną jeszcze długa droga więc nie jest mi łatwo się odnieść do tego co czujesz, ale po przeczytaniu waszej historii myślę, że to wcale nie są prawdziwe wątpliwości tylko zwykły stres przed czymś nowym :) To że będziecie związani czymś mocniejszym wcale nie musi oznaczać że umocnicie swoje pozycje i będziecie się mniej starać, wręcz przeciwnie, wierzę, że będzie jeszcze lepiej :) Większość kobiet, które mówią takie bzdety pewnie zamieszkała z mężami dopiero po ślubie i wtedy dopiero jest szok. Ja mieszkam ze Swoim S już prawie trzy lata - poznaliśmy się jako współlokatorzy ;), po roku zamieszkaliśmy w jednym pokoju, a teraz wynajmujemy mieszkanko we dwójkę. Wiemy o sobie bardzo dużo, znamy wszystkie swoje nawyki, w niektórych sprawach jest ok, niektóre przeszkadzają, ale poznawaliśmy je stopniowo przez długi czas i po ślubie chyba niczym złym się nie zaskoczymy ;) Związek wygląda zupełnie inaczej jeśli spędzacie ze sobą tyle czasu i przede wszystkim wspólnie dbacie o swoje gniazdko - nie ma co nawet porównywać tego do związku, w którym partnerzy spotykają się dwa razy w tygodniu i nagle po ślubie razem zamieszkują - domyślam się, że w takiej sytuacji właśnie były te uprzejme kobiety, które Ci 'doradzają'. Ja wierzę w to, że może być pięknie, że po ślubie wcale wszystko nie musi iść w złym kierunku, a szczególnie przy takim uczuciu jakie Was łączy. Przyznam szczerze, że momentami byłam zazdrosna i zaczęłam się zastanawiać czy Nam jest dane dotrzeć do tak dojrzałego i silnego związku>
    Jestem pewna, że jak przeczekasz te stresujące chwile to przyjdą te piękne, na które czekałaś i jeszcze piękniejsze tylko już z obrączką na palcu :) A później na pewno będziesz z uśmiechem wspominać czytając ten post :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Jak pofarbować same odrosty, Bunny? nałożyć i spłukać po czasie? nie będzie różnicy w kolorze na długości?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie. będzie równo jesli dobrze dobierzesz farbę.

      Usuń
  45. piekna historia az sie wzruszylam,zycze tak jak dotad duzej milosci :)

    OdpowiedzUsuń
  46. Bunny nie znamy sie osobiscie , ale zycze Ci duzo szczescia! Pamietam dzien mojego slubu rok temu... Te same watpliwosci i obawa o utrate wolnosci... Po prawoe roku wiem, to bzdura! Malzenstwo jest super jesli kochasz te druga osobe z calego serca! Nie sluchaj glupot ze bedzie gorzej... Bedzie tak jak Wy bedziecie chcieli zeby bylo ;)))) ja sobie powiedzialam ze w razie czego w moim wieku lepiej byc rozwodka niz panna haha wiec nie boj sie ;)))) kazda to przerabiala i beda nastepne !
    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  47. Bardzo przyjemnie się czyta Waszą historię, a jednocześnie zrobiło mi się smutno, bo mam 18 lat, a jeszcze nigdy nie byłam zakochana, ani nie byłam w prawdziwym związku :( zazdroszczę moim koleżankom, że one już przeżyły tą pierwszą miłość, mam nadzieję, że ja też niedługo spotkam kogoś odpowiedniego, bo jednak niefajnie jest być samemu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesteś jeszcze bardzo mlodą kobietą i na pewno znajdziesz prawdziwą milość. pamiętaj, że najważniejsze to... jej nie szukać ;) ona przyjdzie sama zanim się obejrzysz ;) nie pozwól jej przejśc obok ;*

      Usuń
  48. Bunny, stres i wątpliwości są normalne:) ja nawet chciałam odwołać ślub:)) a po ślubie, moim zdaniem, jest lepiej, jeśli ludzie faktycznie się kochają.. i mówię to z całą pewnością, mimo iż naszym małżeństwem targały już straszne burze- mieliśmy nawet pozew rozwodowy napisany.. wszystko przez to, że przestaliśmy się starać i pracować nad związkiem.. ale jeśli ktoś jest Ci przeznaczony, to "nie uwolnisz się" od niego;) tylko pamiętajcie- małżeństwo jest jak kwiat- jeśli o niego nie dbacie, to umiera.. Nie stresuj się, będzie dobrze:* Beata.

    OdpowiedzUsuń
  49. Bardzo się wzruszyłam bo przypomniało mi się jak z moim mężem się poznaliśmy i trochę zasmuciłam bo znów dotarło do mnie jak ten czas leci:< U nas historia dość podobna bo my spotkaliśmy się przypadkiem i z dnia na dzień praktycznie poczuliśmy chemię do siebie:) Zawsze są wątpliwości...ale myślę sobie, że jeśli ludzi łączy ten sam cel, chcę się tego samego to choćby się waliło wszystko wokół to wie się, że ta druga osoba jest obok. My jesteśmy razem 9 lat (w przyszłym roku 10), 6 lat "chodzenia" razem - 3 lata po ślubie :) Miałam 23 lata a mąż 26 lat gdy braliśmy ślub. Pamiętam ten dzień, wszyscy się denerwowali a my staliśmy spokojnie i z taką pewnością wypowiadaliśmy słowa przysięgi. Nigdy niczego nie byłam tak pewna jak tego, że chcę życie spędzić z nim. Jednak najlepsze jeszcze przed nami bo może uda się w przyszłości wziąć ślub kościelny a jeśli nie to mam wielką nadzieję, że w tym kraju uda nam się wychować szczęśliwe dziecko, chociaż jedno:X

    Co do zmienności, ludzie są różni. U nas nie zmieniło się wiele. Szczerze? To teraz nam się jeszcze bardziej chce! Bo wiemy oboje, że małżeństwo to ciężka praca i jak się spocznie na laurach to wszystko się sypie.

    Nie denerwuj się na zapas bo gdy przyjdzie ten dzień będziesz czuła tę pewność! Trzymam kciuki żeby wszystko było po waszej myśli :)

    Marcia.

    OdpowiedzUsuń
  50. Piękne słowa :))
    Też bym chciała kiedyś móc o kimś tak powiedzieć, pisać..lecz nie wierzę w miłość chyba nie jest mi pisana
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  51. Bunny, nie chcę już zanudzać ale i się powtarzać ale małżeństwo tylko scali Wasz związek i na pewno ten nowy rozdział sprawi, że będziecie jeszcze bardziej szczęśliwi!!!
    W małżeństwie, tak jak i w zwykłym związku są wzloty i upadki.
    Wiadomo, że nerwy będą bo to normalne..
    Ja niby się nie denerwowałam ale swoje wesele przeżyłam jakby stojąc obok.. jakoś tak dziwnie.. ale poprawiny już normalnie ;)
    A co do zmiany nazwiska - długo nie mogłam się przyzwyczaić ale jakoś poszło :p
    Powodzenia!!! aga

    OdpowiedzUsuń
  52. Bunny powiem Ci tylko jedno walcz o swoją miłość bo tylko miłość moze nas uszczęśliwić .Żadne pieniądze i bogactwo nam tego nie zastąpią.Ja będę walczyć o swoją miłość póki mi starczy sił.
    Eveline1000

    OdpowiedzUsuń
  53. Bunny i ja się wzruszyłam bo wiesz ze my wszystkie blondynki Cie kochamy:* I zyczymy Ci szczęścia:*

    Agata

    OdpowiedzUsuń
  54. Kochana,większość zmian nas przeraża.Myślę,że niewiele się zmieni w Waszej relacji...o ile w ogóle coś.No może jeszcze bardziej zbliżycie się do siebie.Tego Wam życzę.Co prawda jestem starą panną ;)...,ale tak uważam.A takie głebokie przemyślenia świadczą tylko o tym,że jesteś bardzo wrażliwą,mądrą kobietką :) Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :***

    OdpowiedzUsuń
  55. Piękna historia..Dużo miłości i słoneczka nie tylko za oknem Wam życzę.
    L....

    OdpowiedzUsuń
  56. Ja poznałam mojego Ślubnego jak miałam 18 lat teraz ...za miesiąc kończę dwadzieścia dziesięć lat :) tak tak dwadzieścia dziesięć :) i mimo 5 lat po ślubie dwóch cudownych synków...nic się nie zmieniło dalej Kochamy sie tak samo a nawet bardziej nikt niczego nie olewa znamy się jak łyse konie i dobrze Nam z tym .....mamy tylko poprzestawiane godziny czasu dla siebie....hehehe poza tym dalej to samo fiu bździu pod łepetynkami i te same maślane oczęta:) po tylu latach bycia razem moim zdaniem niewiele może się zmienić :) tego samego Wam życzę !!! Marta

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane, wyświetlą się po mojej akceptacji.
Nie udzielam porad fryzjerskich!
Będzie mi miło, jeśli się podpiszesz.

Dziękuję za każdy komentarz i odwiedziny ;*