niedziela, 25 sierpnia 2013

Wstęp do fotek ślubnych.

Kochani!
Nie mam dziś zbyt wiele czasu na to, żeby napisać długą notkę z relacją ślubną.
Napiszę ja na pewno za jakiś czas, by upamiętnić wszystkie uczucia i przebieg tego niezwykłego dla mnie wydarzenia.
Dziś krótko- było cudownie i mam nadzieję, ze wszyscy goście bawili się równie dobrze jak młodzi.
Mimo wielu niekoniecznie miłych niespodzianek, okropnych nerwów, stresu, chaosu i spóźnienia na ceremonię, wszystko z perspektywy czasu wyszło dobrze.
Ja i Adrian jesteśmy przeszczęśliwi <3
Dziś nie mamy już żadnych wątpliwości, że ten ślub był przełomem w naszym życiu i mimo, że nic się między nami nie zmieniło, czujemy że zaczynamy nowy etap życia razem...
Dziękuję moim kochanym blondynkom za  przedślubne wsparcie, za wszystkie życzenia, pw, sms i kochanej kylie za piękną kartkę.
Dziękuję również rodzicom, chrzestnym, 2 parom "starszych" jakich mieliśmy ( naprawdę spisaliście się na medal!), rodzinie i przyjaciołom, że stawili się w licznym gronie, zaszczycili nas swoją obecnością i sprawili, że zapamiętamy nasz wielki dzień, jako najpiękniejszy w życiu; bez Was nie byłoby tak samo! ;*
Załączam kilka fotek, bo pewnie umieracie z ciekawości jak wyglądaliśmy ;)
Więcej fotek pojawi się jeśli wyrazicie chęć ich obejrzenia, pogrupuję je i będę wrzucać partiami.
Tymczasem uciekam spowrotem do męża ;D by jeszcze odpocząć, a za kilka godzin jadę na rodzinny obiad...
Kiedy znów znajdę trochę czasu, wrócę do Was z nową energią.





środa, 21 sierpnia 2013

Pazurki ślubne 2013

Przed chwilą skończyłam je robić ;)
Udało mi się zrobić je ekspresem, bo jedyne 2 godzinki- chyba mój rekord jeśli chodzi o wykonywanie pazurków na sobie samej.
Długo myślałam nad stylizacją, kształt niestety musiał pozostać kwadratowy po ostatnich przykrych wydarzeniach. Z początku planowałam coś mega świecącego- jak to ja ;D
Po przemyśleniu, doszłam do wniosku, że spróbuję połączyć klasykę ( wariację białej końcówki) ze świecidełkami. Chyba udało mi się spełnić zamiary, wyszło maziajkowo.
Nie jest nudo, są błyskotki- tak jak lubię.
Z dalszych przygotowań, wczoraj mój ukochany A. pofarbował mi odrosty jak zwykle A10, więc jak coś to już mogłabym iść do ślubu, bo właściwie to jestem gotowa.
Dzięki waszemu wsparciu i wielu krzepiącym słowom stres całkowicie mi minął! Śpię jak dziecko, spokojnie, bez koszmarów; mam nadzieję, że najgorsze już za mną.
Dziękuję Wam! ;*




Materiały:
Żel uv biały cosmic
Hybryda (lakierożel)
piegi białe holo i srebrne holo
brokat biały opalizujący
masa perłowa srebrna perła
cyrkonie swarovski ss5 crystal
                                                        
22.08.2013
Jako, że "kobieta zmienną jest" to postanowiłam podrasować ślubne pazurki i oto efekt końcowy ( mam nadzieję, że kolejnych uzdatnień nie będę już wprowadzać ;P). Zmniejszyłam ilość bieli, wzór stworzyłam bardziej awangardowy.




Ps. I które ładniejsze? Prototyp czy wersja ulepszona?                     


niedziela, 18 sierpnia 2013

Odżywka Gliss kur ultimate oil elixir (-!)

Recenzja odżywki do spłukiwania Schwarzkopf Gliss kur, ultimate oil elixir do włosów zniszczonych, przesuszonych.
Powiem Wam, że mój ukochany producent podpadł mi tym produktem niesamowicie ;(
Odżywka ta dla moich włosów dołącza do grona największych bubli. Zmasakrowała mi włosy tak strasznie, jak chyba jeszcze nigdy nic innego...

Cena: ok. 10zl za 200ml
Wydajność: normalna
Konsystencja: średniogęsta, wsiąka we włosy tak, że praktycznie znika, nie ma śliskości przy spłukiwaniu, kolor złoty z pyłem brokatowym.
Zapach: orientalny, jakby korzenny, słodki, ciężki.
Działanie: zmiękcza włosy i w tych partiach gdzie mam je proste jak druty ładnie wygładziła i nadała blask. W partiach od spodu (kark), tu gdzie mam włosy falujące uczyniła przesuszony, skłębiony, zelektryzowany kołtun ;/ Zbyt słaba na włosy zniszczone i suche! i nie dla falujących, porowatych i suchych!
Skład: alkohole nawilżające, olejek arganowy, hydrolizowana keratyna, pantenol, gliceryna i dużo silikonów ;/ ( możliwe, ze ta ilość "silikonopodobnych" mi zaszkodziła)

Po wyszczotkowaniu włosów i próbie zrobienia z nich kucyka, myślałam, że ze zlości albo się rozpłacze albo zaśmieję na śmierć.
Żałuję, że nie zrobiłam dla Was zdjęć moich włosów po niej...ale wyglądałam jakby mnie piorun trzasnął.
Mam dużo włosów, ale to jak się po tej odżywce spuszyły przeszło moje oczekiwania co do objętości włosów u kogokolwiek. Związany kucyk wystawał obok mojej głowy na obie strony! Włosy byly tak sztywne i suche- jakby ktoś je natapirował i wielokrotnie zlakierował! Koszmar!
Jak mój A. mnie zobaczył, a mieliśmy jechać, by pozałatwiać ostatnie ślubne sprawy, to stwierdził tylko: "Ty tak idziesz?!"
Ja: Tak a co...? (robię dobrą minę do złej gry)
A: Co zrobiłaś z włosami?
Ja: masakra nie?
A: weź daj prostownice, to ci jakoś to ułożę, przecież tak nie pójdziesz ;D

Możecie sobie tylko wyobrazić jak mogłam wyglądać uczesana w kucyk przypominający sztywną zlakierowaną watę cukrową ;P o objętości większej od mojej głowy!
Odżywka oczywiste poleciała w kosz, bo nie mam serca jej nikomu przekazać i skazać na taki włosowy szoook...
Przestrzegam.







Ps. A już niedługo o masce, która podbiła moje serce i stała się numerem 1 i zjadła garniera "na śniadanie" ;)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Przedślubne wątpliwości...

No i przyszedł czas na mnie...Myślałam, że nigdy mnie to nie dopadnie. Mnie tak trzeźwo myślącą? Twardo stąpającą po ziemi?
Wpis typowo refleksyjny, intymny...potrzebuję go, bo muszę uspokoić myśli, jakoś się poukładać.
Może Wy mi jakoś pomożecie, może wygadanie się mi pomoże.

Nigdy nie sądziłam, że tak blisko ślubu i mnie ogarną wątpliwości, strach i jakaś taka depresja ;(
Byłam pewna, że prędzej mój A. będzie nieswój, odległy, zamyślony- ale nie, on to wszystko co się dzieje znosi ze stoickim spokojem.
Gdybym miała powiedzieć co sprawia, że jestem taka rozstrojona wewnętrznie nie umiałabym powiedzieć.
Na pewno jest to jakiś stres, strach przed zmianami w życiu, jakiś etap się kończy, jakiś nowy zaczyna...Od kilku nocy źle sypiam, mam koszmary- śni mi się ślub, goście, rodzice chrzestni i mój ukochany tata, którego od lat nie widziałam...scenki jak z kalejdoskopu, jakieś takie oderwane, nie wiem o co chodzi w tych snach ale czuje ciągle strach...
Mam momenty w ciagu dnia że popłakuję, za chwilę się z siebie śmieje i tłumaczę sobie, że jestem bardzo głupia, powinnam być szczęśliwa i nic złego się nie dzieje...wybucham agresją a za moment zachowuję się jak mała dziewczynka tuląc do ukochanego...
Chwila, o której marzylam od 10 lat jest już tak bliska i realna...i kompletnie nie wiem czemu mnie to przeraża?

Marzenia się spełniają. Dziś wiem to na pewno, całe swoje życie wierzyłam w siłę miłości i to tym uczuciem żyłam i żyję. Nie straciłam tej wiary mimo rozstania rodziców...mimo pewnej traumy tamtych wydarzeń, wierzyłam, że miłość do drugiej osoby jest lekiem na wszystko, że przyjdzie dzień, gdy znajdę 2gą połówkę i z nią stworzę własną doskonałą rodzinę.
Miłość mnie znalazła w najbardziej destrukcyjnym momencie mojego młodego życia. Właśnie wtedy, gdy postępowałam źle, gdy bliska byłam samounicestwienia, po rozstaniu, ze złamanym sercem i wydawało mi się nadciągającym końcem mojego świata...pogrążałam siebie, za niepowodzenie, któremu nie byłam winna- zdrada to potworne przeżycie ;/
I zanim stało się najgorsze, ktoś z góry zapanował nade mną zsyłając mi mojego obecnego A. ;) Do dziś nie wierzę, że to jak się poznaliśmy i wszystkie inne okoliczności przeciwne..że to się udało!
To dla mnie jakiś cud. Para młodych gówniarzy- mieliśmy po 16 lat, poznaje się nocą w dyskotece, pijani tak bardzo, że o mały włos nie popełniają wielkiego błędu na pobliskiej plaży...następnego ranka wraca rzeczywistość i kac gigant, przyjaciele pomagają ułożyć ciąg zamglonych wydarzeń...jest wiele niewiadomych...źle zapisany numer telefonu na chusteczce...mój powrót do lbn z nad jeziora, a mimo to udaje nam się spotkać przed moim odjazdem...
Jakieś słabe deklaracje dalszego ciągu znajomości- nierealne ;) bo dzieli nas odległość, jesteśmy z dwóch światów...
Mimo to walczymy, sms codzienne jakoś zbliżają nas i poznajemy się lepiej po pamiętnej nocy nad jeziorem, bo chemia między nami jest niesamowita...ale wakacje minęły, jest szkoła i przeszkody w spotkaniach, bo nie jesteśmy pełnoletni i troskliwym rodzicom nie da się powiedzieć prawdy o weekendach razem, gdy wymykałam się z domu "do koleżanki". Każdy tydzień mija jak express, żyjemy samymi weekendami i tym, że spędzimy ten czas razem, że znów się zobaczymy.
Prawda w końcu wychodzi na jaw, mimo to moja mama nie może zabić tego uczucia...poddaje sie, a ja już lżejsza o to, że nie muszę kłamać jeżdżę na kolejne weekendy do A. legalnie.
Wszystkie ferie, wolne dni, wakacje razem i tak 4 lata....aż do skończenia przez nas szkół średnich.
Nie wyobrażamy sobie życia osobno, czujemy że nic nas nie rozdzieli bo jesteśmy sobie pisani...
Co weekend pokonujemy trase 120km PKSem niezależnie czy to ciepłe dni, zamieć śnieżna i mróz...zdrowi czy chorzy...byle razem.

Mój A. kończy szkołę średnią i z radością możemy zacząć dorosłe życie w Lbn, zabieram go "do miasta", wynajmujemy pokoik i zaczynamy życie we dwoje...
I tak od 6 lat ;) pokoik u starszej kobiety pod dachem, która zmarła zamieniliśmy na kawalerkę, wszystko nam się jakoś ułożyło i dziś spokojnie żyjemy sobie z dnia na dzień.
Dorobiliśmy się królicy i suczki ;) Ustabilizowaliśmy nasze życie. Wszystkie napotykane trudy nas wzmocniły. Może być tylko lepiej w przyszłości! Do dziś pamiętam słowa pielęgniarek ze szpitala na Biernackiego, gdy mój A. koczował przy moim łóżku przez 2 tygodnie dzień w dzień od otwarcia drzwi dla odwiedzających do samego ich zamknięcia, a jego wyproszenia " On musi cię bardzo kochać... to widać. Nie płacz i walcz by wyzdrowieć, musisz stąd wyjść i z nim być, bo to się nie zdarza zwykłym ludziom!". Podglądały nas dyskretnie mniej lub bardziej i wzdychały na widok mojego A. ;)

Żar jego uczucia postawił mnie wtedy na nogi, było ciężko ale wyszłam z choroby.
Pamiętam, że moja mama wtedy dopiero uwierzyła w prawdziwość naszego uczucia, że to nie "fanaberia", że my naprawdę żyjemy tylko dla siebie...powiedziała mi to ze łzami w oczach <3

Jestem szczęśliwa, a mimo to deklaracja, prawne stworzenie z moim A. rodziny jakoś mnie przeraża.
Boję się tego "zaklepania"- już nie jesteś wolna, nie możesz ot tak odejść z dnia na dzień...przyjdzie czas na dzieci...nie będzie tak lekko i łatwo jak było dotąd.
Kocham A., nie mam najmniejszych wątpliwości, że to on jest mi przeznaczony...tyle dostaliśmy znaków "z góry", tyle sygnałów.
Być może mój niepokój jest całkiem naturalny ;) Może mi podpowiecie, doświadczone już koleżanki-czytelniczki ;* Ze zmianą nazwiska też mi jakoś nieswojo ;d

Boję się słów mężatek z  naszych rodzin, głupiego dogadywania " teraz to się wszystko zmieni, teraz będzie gorzej, po ślubie wszystko idzie na gorsze"...myślę sobie, że to nieprawda, że nic się nie zmieni, to tylko deklaracja...skoro kochamy się od 10 lat to jedno wydarzenie tego nie zmieni!
Trochę żałuję tych 10 lat na kocią łapę, z drugiej strony mieliśmy czas się dobrze poznać, nacieszyć narzeczeństwem i pomieszkać razem, żeby się sprawdzić.
Co może być to i tak tylko czas pokaże. Nawet moje karty nie pokażą mi wszystkiego...

Przepraszam jeśli zanudziłam Was tym wpisem, ale jakoś tak mi teraz lekko...i może dzisiejszą noc prześpię ;)
Kiedyś ( za kilka lat) przeczytam może ten wpis z łezką w oku i będę się śmiała ze swoich dzisiejszych wątpliwości. A Wy może wraz ze mną ;*

Ten post dedykuję moim kochanym blondynkom z podziękowaniem, że jesteście ze mną już od lat, dzień w dzień i nadal się uwielbiamy ;) i za siłę jaką mi dajecie ;*
oraz wszystkim naszym bliskim za wsparcie, pomoc i tysiące przegadanych godzin ;*


środa, 14 sierpnia 2013

Księga Gości

Wpis wydawałoby się nic nie wnoszący...
Jednak mam sentyment do tego typu pamiątek <3 podobało mi się, że na blogu na onecie miałam taki dodatek, tutaj niestety nie ma, więc postanowiłam go stworzyć.
Dla mojej przyjemności, na pamiątkę, na stare lata ;)
Będzie mi bardzo miło, gdy pozostawicie tu ( w komentarzach) po sobie ślad i kilka ciepłych słów.



Ps. Jeśliby zabrakło miejsca w komentarzach pod tym wpisem, będę tworzyć edycje- niestety mój blog jest jakiś uszkodzony i już kilka kolejnych działów nie ładuje komentarzy ;( m.in. pomoc fryzjerska czy zasady mieszania farb...

wtorek, 13 sierpnia 2013

Zakwaszanie.

Post na Wasze wyraźne życzenie.
Jednakże nie raz już pisałam o tym zabiegu.

Zakwaszanie to nic innego jak proces mający na celu obniżenie pH włosów i skóry głowy do odczynu kwaśnego, fizjologicznego. To bardzo ważne dla zdrowia skóry głowy.

Jak wiemy wiele zabiegów chemicznych fryzjerskich odbywa się w alkalicznym środowisku o podwyższonym pH. Wszystko po to, by łuski włosów się otworzyły i pozwoliły na penetrację wnętrza włosa stosowanej docelowo chemii.
Po upływie czasu działania danej substancji chemicznej, myjemy włosy 2-krotnie szamponem, a następnie stosujemy "zakwaszacz".
Fryzjerzy często stosują wtedy maskę/odżywkę zakwaszającą specjalistyczną z linii "po zabiegach", "zakwaszającej". Takie produkty oferuje nam np. profesjonalna Joanna, Stapiz czy Joico .
Maska/odżywka zakwaszająca nie ma jakiegoś nadzwyczajnego działania, ma po prostu niższe pH niż większość masek/odżywek i dzięki temu obniża podwyższone, szkodliwe pH powstałe w trakcie zabiegu do pH fizjologicznego.
Więcej o tym pisałam tutaj: KLIK!
Łuski więc się domykają, włosy przestają pęcznieć, farbowanie jest trwałe, kolor lśniący, włosy wygładzone, bezproblemowo się rozczesują.

Kosmetyków o bardzo niskim pH nie powinno się stosować bez wyraźnej potrzeby. Stosujemy po zabiegach i właściwie tylko wtedy.

Na co dzień dobrze jest stosować linie kosmetyków do włosów farbowanych/rozjaśnianych/z pasemkami- one również mają obniżone pH, niższe niż inne linie i na pewno zauważyliście, że po ich stosowaniu włosy są bardzo błyszczące. Po zabiegach farbowania/ rozjaśniania też dobrze jest stosować produkty do wł. farbowanych, a nie zwykłe- do wł. suchych, normalnych a już na pewno nie regenerujące czy oleiste!

Jak sprawdzić czy kosmetyk naprawdę ma kwaśny odczyn? najprościej spojrzeć w skład: citric acid, lactic acid to najczęściej spotykane składniki kwaśne.
Teraz macie również odpowiedź, dlaczego najnowsza linia sklepowego Loreala extreme repair robi taką furrorę. Składniki regenerujące plus kwaśne są w stanie od ręki poprawić stan naszych włosów, po prostu zamaskują uszkodzenia tak, że przestajemy je zauważać, a włosy są tak "obkurczone", że nie sprawiają nam już żadnych kłopotów przy codziennych zabiegach jak czesanie, układanie.
Nie ma jednak się co łudzić, jeżeli mamy naprawdę mocno zniszczone włosy to nie przywrócimy im 100% zdrowia, te części i tak w końcu będą musiały pójść pod nożyczki...możemy jednak odwlec to w czasie, by nie musieć przechodzić drastycznego cięcia.


                                                                      zdjęcia internet


Można oczywiście bawić się w płukanie włosów wodą z octem, czy sokiem cytrynowym...Ale tutaj trzeba dobrze dobrać stężenie- inaczej efekt włosów spalonych murowany ;] Ja nie lubię "babraniny" i straty czasu- wolę więc profesjonalne kosmetyki.
Jeśli macie jakieś pytania to śmiało ;)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Bo moje włosy kochają lato ;)

Hej Kochani!
Jak znosicie takie extremalne upały? Ja znoszę bardzo ciężko- staram się nie wychodzić w godzinach 12-15 z domu lub miejsca pobytu na dwór, ponieważ bardzo szybko ulegam poparzeniom słonecznym ;/ i nie ukrywam, że mieni mi się w oczach i słabo mi. Same wyjścia do sklepu, czy przemieszczanie się po mieście sprawiło, że już mam delikatną opaleniznę, którą wszyscy wokół zauważają ( jak nigdy ). Obawiałam się, że do ślubu pójdę biała jak trup, ale jednak nie ;P Choć mój A. to i tak przy mnie murzyn ;D

Ale nie o tym dziś miałam...
Więc jak ja źle znoszę nadmiar gorącej aury, tak moje wlosy wydają się nie robić sobie nic z tego.
Zero przesuszenia, jakiegoś spuszenia...Gładkie, lśniące, zadowolone ;D
To ostatnia aktualizacja włosów w najbliższym czasie. Pokażę pewnie Wam jeszcze fotki ślubne z fryzurą ślubną. I tyle o moich włosach.
Cel osiągnęłam- długość do talii z równym, jasnym kolorem.
Dodaję też fotki świeżo podciętych końcówek jakby to kogoś interesowało.

Pielęgnacja:
szampon eva natura brzoskwinia (kocham!)
odżywka Gliss kur żółta (olejkowa) zmieszana na pół z Garnier awokado karite ( pojedynczo nie do końca się sprawdzają na moich włosach- GK przez proteiny usztywnia końcówki, a Garnier jest zbyt lekki i nie dociąża końcówek. Zastosowane razem tworzą ideał!)
farba Palette ICC A10 ultrapopielaty blond
płukanka Delia srebrna
tzw. minimalizm ;D

                                                                     wyszczotkowane
                                                                     tuż po wstaniu z łóżka

                                                                   końcóweczki


                                                      plus nowe pazurki ;)

A jak wasze włosy znoszą upały? Są lepsze kondycyjnie niż zazwyczaj czy gorsze?
Mam w mieszkaniu 34 stopnie, szał...



środa, 7 sierpnia 2013

Palette deluxe 318 aktualizacja.

Dziś podrzucam Wam aktualizację po Palette deluxe, nowa seria blondów shimmering odcień 318 diamentowy blond.
Zdjęcia udostępnila mi Laura- 3 tygodnie później. Jej opinia o trzymaniu farby- REWELACJA!
Polecamy!
Post po aktualizacji- KLIK!

sobota, 3 sierpnia 2013

Maska L'Oreal Professionnel Expert vitamino color

Dziś recenzja profesjonalnej maseczki-żelu od L'Oreala, seria expert.
Producent obiecuje nam przedłużenie trwałości koloru, regeneracje i nadanie połysku włosom farbowanym.

Cena/wydajność: ok. 40zl na 200ml, mamy też opakowania 500ml i 750. Niestety z wydajnością słabo- konsystencja budyniu sprawia, że na długie włosy trzeba sporo nałożyć.
Kolor/zapach/konsystencja: Jasnoróżowy budyń pachnący malinowo-jabłkową chemią. W słoiczku pachnie znośnie, na włosach niestety na mój nos śmierdzi ;/
Działanie: tutaj pewny zawód. Spodziewalam się torpedy, a tymczasem wypadło słabiej niż maseczka elseve color vive dostępna w każdej drogerii czy markecie... Profesjonalna maska mnie zawiodła i to mocno, po co zadawać sobie trud w zdobyciu jej i przepłacać skoro można mieć popularny zamiennik? Do tego tańszy i duzo lepiej działający?
Porównam działanie color vive i vitamino color:
ECV- włosy błyszczą, efekt wielotonowych pasemek
VC- włosy mają "półpołysk"
W obu wypadkach dobrze się rozczesują, są dociążone, lekko wyprostowane. Po sklepowej dużo lepiej nawilżone i miększe.
Co do trwałości koloru ciężko mi na blondzie ocenić.
Zapach ECV jest dużo ładniejszy, kosmetyczny niż linii profesjonalnej.
Skład: sama chemia. O przepraszam, po zapachu w środku składu(!) mamy troszkę wosku candelilli ;D pantenolu...no i silikon amodimethicone.
Ocena: jako odżywka silikonowa, bo maską ciężko to nazwać (do tego regenerującą ;x), takie dobre 4+. Jednak za brak totalnego blasku nie bedzie 5tki, bo jest mnóstwo odżywek dużo lepszych na rynku i tańszych.
Na co dzień nie polecam, bo ten produkt Wam nic nie da. Na jakieś wyjście, "na szybko" to raczej polecam wersje popularną color vive (czerwone opakowanie), bo po co przepłacać skoro i efekty są lepsze po wersji ogólnodostępnej.




A tak ogółem moje zdanie jest takie, że dużo lepsze produkty do włosów dostaniecie z Garniera- maski/odżywki. Maski naprawdę są genialne, jak dotąd wszystkie, których używałam zachwyciły mnie.

A jakie są wasze opinie garnier kontra loreal? Albo loreal profesjonalny kontra popularny?